Koniec roku skłania do refleksji…
do refleksji, ale nie do postanowień… To oczywiste, że z przyjemnością snuję plany, wyznaczam sobie cele, zadbam o osobisty rozwój, jednak nie ma to nic wspólnego z tzw. postanowieniami noworocznymi. Postanowienie oznacza zobowiązanie a przecież nie wiem, co przyniesie Nowy Rok, jakie czynniki zewnętrzne będą miały na mnie wpływ. Natomiast niedotrzymywanie zobowiązań (złożonych choćby sobie samej) jest delikatnie mówiąc słabe! Zapewne znajdą się osoby, dla których postanowienia noworoczne są niemal tradycją związaną z powitaniem Nowego Roku. Zapewne wśród nich są też tacy, którym udało się konsekwentnie wdrożyć zaplanowane zmiany w życie – szczerze gratuluję! Pozostanę jednak wierna swoim przekonaniom, dlatego postanowieniom noworocznym mówię stanowcze – NIE! Moje stanowisko w tej kwestii, wspaniale ilustrują słowa Ellen Goodman: „Spędzamy 1 stycznia spacerując po naszym życiu, pokój po pokoju, sporządzając listę prac do wykonania, pęknięcia do załatania...