Dynie Baby Boo z mojego warzywnika…

czyli jak wyhodowałam te dekoracyjne ślicznotki.


Kalendarzowa jesień stała się faktem, dlatego witam ją najpiękniejszymi dyniami.

Dekoracyjna odmiana Baby Boo już od dawna niezmiennie budzi mój zachwyt.

Jej niewielki rozmiar i subtelny kolor w odcieniu śmietankowej bieli sprawia,

że jest idealną bazą do jesiennych dekoracji. Gdyby nie jeden malutki

problem… otóż u mnie na prowincji jest niemal niedostępna :-(

Po tym, jak ubiegłej jesieni upolowałam te cudne dyńki w stylowej

kwiaciarni (po 10 zł./szt.!!!) uznałam, że taka cena to przesada, ale zarazem

był to jedyny sposób na pozyskanie nasion (których nawet w internecie

nie znalazłam) i posadzenie dyni Baby Boo we własnym ogródku.

Pomimo braku doświadczenia w uprawie warzyw dyniowatych,

postanowiłam spróbować tym bardziej, że w planach mieliśmy wówczas

budowę warzywnika. Gdy zgłębiłam temat okazało się, że siew dyni jest dość

prosty, więc słowo się rzekło... Zimą (nie bez żalu) pocięłam malutkie

Baby Boo i pozyskałam nasiona. Suszyłam je w nasłonecznionym

miejscu na tacy wyłożonej ręcznikiem papierowym.

Dynie można sadzić poprzez bezpośredni siew do gruntu oraz poprzez rozsadę.

Wiedząc, że nasiona niszczy nawet najmniejszy przymrozek, zdecydowałam się na

ten drugi sposób. To oznacza, że (po namoczeniu nasion w wodzie przez całą dobę)

wysiałam je w trzeciej dekadzie kwietnia do małych, osobnych doniczek na

głębokości 2-3 cm. do ziemi solidnie wzbogaconej kompostem.


Stanowisko powinno być słoneczne, dlatego rozsada trafiła na okno

z południową wystawą. Dbałam tylko, by ziemia była stale lekko wilgotna.



Sadzonki rosły jak szalone, ale do warzywnika mogły trafić dopiero

po zimnej Zośce, która przegania zimnych ogrodników

kończąc okres chłodów i nocnych przymrozków.

Po przesadzeniu do ziemi zaprawionej kompostem, dynia

zawładnęła warzywnikiem oplatając go swymi długimi pędami.





Część pędów wspięła się na rosnący w sąsiedztwie bez...


 
a kilku długim pędom za podporę posłużył płot.





 Tak oto wyhodowałam kilkanaście własnych dyń Baby Boo, pomimo

niewielkiej powierzchni ograniczonej rozmiarem warzywnika.






Zachęcona efektami snuję już plany, by wysadzić

wyhodowane w przyszłości sadzonki wprost do gruntu…

Chętnie natomiast podzielę się nasionami dyni Baby Boo, dlatego…

Drogie Czytelniczki mojego bloga, gotowe do podjęcia się własnej uprawy!

Gdy uzyskam nasionka z tegorocznego plonu, wysuszę je

i na powitanie wiosny w 2021 r. opublikuję post

z informacją, gdy będą do wzięcia.

***

Tymczasem życząc pięknej jesieni otulającej promieniami słońca –

najcieplej Was pozdrawiam.

Anita

 

Komentarze

  1. Cudo, to mało powiedziane! Te dyńki zachwycają mnie odkąd tylko pojawiły się na polskim rynku, a wcześniej oczywiście we wnętrzarskich potralach. Twoja uprawa bardzo udana i katalogowa-przepieknie się prezentuje ( Ty prezentujesz :)) Gratuluję umiejętności ogrodniczych, serca i pasji. No i jestem pierwszą chetną na nasionka :) Zapłacę koszt przesyłki.
    Pozostająca pod nieustannym urokiem Twojego domu i ogrodu- Pola
    Buziaczek ślę także :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baby Boo są dla mnie najpiękniejszą dekoracyjną odmianą dyń. Tym większa moja radość, że tak łatwe w uprawie okazały się te małe dyniątka. To rozbudziło we mnie apetyt na powiększenie i zmianę miejsca wysiewu w przyszłym roku :-))
      Kochana! Dziękuję za tyle ciepłych słów. Skoro podobnie jak ja, jesteś pod urokiem tych ślicznotek, to już dziś wpisuję Cię jako pierwszą w kolejce po nasionka :-))
      Przesyłam słoneczne pozdrowienia, uśmiech i pozytywne wibracje!

      Usuń
    2. I koszt nasionek oczywiście dolicz :) To oczywiste :)

      Usuń
    3. O nie, nie Polu... dla moich Drogich Czytelników nasionka będą do wzięcia - za darmo - oczywiście!

      Usuń
  2. Super! Genialnie, ze udało Ci się ich aż tyle wychodować :) w pierwszym momencie myślałam ze na drugim zdjęciu są pierogi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama byłam mocno zaskoczona efektami, bo to była pierwsza, eksperymentalna próba wyhodowania własnych Baby Boo, zwłaszcza w roku tak trudnym dla roślin w ogrodzie (masa szkodników i choroby grzybowe). Skoro mi się udało, to może zachęcę inne pasjonatki ogrodów, dzieląc się nasionkami rzecz jasna!
      Ciepło pozdrawiam :-))

      Usuń
    2. A ja mam pytanie jak już wysuszę pestki to odrazu do ziemi dać do kubeczków czy je gdzieś przechować i dopiero w marcu dać do kubeczków?

      Usuń
    3. Wysuszone pestki przechowuję w torebce papierowej i nie w marcu (o czym piszę w tekście wyżej) tylko w trzeciej dekadzie kwietnia wysiałam je do małych, osobnych doniczek na głębokości 2-3 cm (po wcześniejszym namoczeniu nasion w wodzie przez całą dobę) do ziemi solidnie wzbogaconej kompostem ;-))
      Pozdrawiam...

      Usuń
  3. Jakaż ona ładna, mimo że bez fikuśnych kształtów, a może dlatego i ten jednolity biały kolor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Olu - kolor, kształt i niewielki rozmiar tej dyni sprawiają, że jest pięknym elementem jesiennych dekoracji w przeróżnych aranżacjach.
      Przesyłam serdeczne pozdrowienia.

      Usuń
  4. Obłędne są te dynie! Piękne! Dzisiaj znalazłam Twojego bloga i będę tu częstym gościem! :) Pozdrawiam!

    codziennyuzytek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Weroniko!
      Bardzo mi miło, dlatego serdecznie zapraszam, byś rozgościła się tutaj na dłużej!
      Z przyjemnością będę również odwiedzać Ciebie ;-))
      Ślę ciepłe pozdrowienia.

      Usuń
  5. Gratuluję udanej uprawy i pasji. Piękna dokumentacja zdjęciowa. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :-))
      Istotnie ogród jest moją wielką pasją, a pielęgnowanie roślin wspaniałym, psychicznym relaksem.
      Dlatego tak wiele radości sprawiła mi eksperymentalna, ale udana hodowla tej dekoracyjnej dyni.
      Do pozdrowień dołączam życzenia udanego weekendu :-))

      Usuń
  6. Witaj, uwielbiam te maleństwa... są pocieszne i zarazem niesamowicie eleganckie. To prawda, ich cena jeszcze do niedawna była dość wygórowana, teraz, kiedy stają się bardziej popularne trochę spadła, na olx widziałam po 4 zł za sztukę. Moje tegoroczne dynie (olbrzymia i hokkaido) nie obrodziły zbytnio, w moim rejonie - patrząc po polach - to chyba w ogóle nie był dobry rok dla dyń. Swoim wpisem zachęciłaś mnie, by w przyszłym sezonie spróbować z baby boo... pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobre wieści, że rośnie dostępność Baby Boo i jednocześnie obniża się jej cena, bo te cudne dyńki są tak wdzięcznym elementem jesiennych dekoracji. Nie mam Aniu (poza opisanym wyżej) doświadczeń w uprawie dyń, ale bardzo się cieszę, że zachęciłam Cię do spróbowania w przyszłym sezonie z Baby Boo. Służę nasionkami – bezpłatnie oczywiście! Jeśli mi się powiodło (i to w warzywniku, w którym ziemia szybciej się przesusza i wyjaławia, niż w gruncie, gdzie ponadto dynia musiała konkurować o składniki pokarmowe z innymi warzywami) to jestem przekonana, że zbierzesz obfity plon.
      Przesyłam uściski i serdeczne pozdrowienia ;-))

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, bo jestem urzeczona urodą tych dynieczek ;-))
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  8. Anita, what an amazing pumpkins you have grown! They look like toys for Christmas. It's a good idea to pick up your own seed for grow them.
    Lovely!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you, My Dear!
      It was so much fun for me to grow this lovely pumpkin. I am happy that I was able to grow these decorative pumpkins from my own seeds, because I have not had any experience in growing vegetables. I tried it for the first time this year. Now I will use these beautiful pumpkins for fall decorations.
      Have a nice weekend!

      Usuń
  9. Dynie Baby Boo są prześliczne. Widziałam tę odmianę na kilku blogach, jednak nigdy nie spotkałam jej w sprzedaży. Wpadłaś na doskonały sposób z pozyskaniem ziaren. Swego czasu też chciałam pozyskać ziarna innej odmiany i po rozkrojeniu okazało się, że są zepsute. Przypuszczam, że spóźniłam się z jej rozkrojeniem. U mnie w tym roku marny zbiór makaronowej i Hokkaido. Może i dobrze bo nie muszę poszukiwać osób aby je przygarnęły. Ja to rozumiem bo nie każdy przepada za zupą dyniową czy dżemami. Dynie podobnie jak cukinie są bardzo żarłoczne a ziemię kompostową uwielbiają ponad wszystko.
    Przesyłam Ci moc uścisków i pozdrowień:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Łucjo, że te dekoracyjne dynie są prześliczne i jednocześnie trudno dostępne w sprzedaży, stąd właśnie zrodził mi się pomysł, by spróbować samodzielnie ją wyhodować. Byłam ogromnie zaskoczona efektami dlatego, że poza kompostem nie użyłam żadnych dodatkowych nawozów. Baby Boo rosła w towarzystwie innych warzyw, które wykorzystujemy konsumpcyjnie. Tymczasem gdyby była wysadzona samodzielnie wprost do gruntu, mogłabym ją mocniej podkarmić, bo służy wyłącznie celom dekoracyjnym, a jak słusznie wspomniałaś warzywa dyniowate są bardzo żarłoczne.
      Mam wrażenie, że ten rok jest wyjątkowo trudny dla naszych ogrodów. Widać to w ogromnej ilości szkodników, nasilonych chorób grzybowych i mniejszych plonów.
      Pragnę, by przyszły sezon był bardziej łaskawy dla naszych ogródków kwiatowych i warzywnych i tego też z całego serca życzę Ci Moja Droga!
      Przesyłam uściski i życzenia dobrego weekendu :-))

      Usuń
    2. W swoim ogrodzie nie stosuję żadnej chemii. Przynajmniej przez kilka miesięcy mamy możliwość zjedzenia smacznych i zdrowszych warzyw. Aby dokarmić warzywa, kwiaty kupujemy granulowany obornik, robimy gnojowicę z pokrzyw, żywokostu i tym podlewamy swoje rośliny. Dodatkowo fasolkę szparagową, pomidory, cukinie, ogórki skrapiam drożdżami piekarniczymi aby uchronić je przed zarazą ziemniaczaną. I stosujemy przede wszystkim kompost bo to najlepszy naturalny nawóz, doskonały do stosowania pod wszystkie rośliny ogrodowe.
      U mnie mocno pada. Mam nadzieję, że u Ciebie słońce i piękny jesienny dzień.
      Ślę Ci moc serdeczności:)

      Usuń
    3. Droga Łucjo!
      Wyznaję podobną filozofię w pielęgnacji ogrodu. Z uprawą warzyw nie miałam dotychczas żadnych doświadczeń. Po raz pierwszy w tym roku, gdy założyliśmy warzywnik. Wówczas mocno zasililiśmy go kompostem, by móc cieszyć się zdrowymi warzywami, bez chemii. Przed przyszłym sezonem na pewno zastosujemy granulowany obornik, ale o stosowaniu drożdży nie słyszałam i tu wychodzi mój brak doświadczenia w tej materii.
      Dziękuję za każdą wskazówkę, bo chłonę wiedzę na temat sposobów na zdrowe, naturalne uprawy.
      U mnie dziś dość pochmurno, zapowiadają deszcz. Mimo, że kocham słonko (które w ostatnich tygodniach nas nie opuszczało), to właśnie deszcz jest teraz bardzo potrzebny roślinom.
      Dobrego weekendu Łucjo, ślę słoneczne uśmiechy i dużą dawkę pozytywnej energii :-))

      Usuń
  10. Rzeczywiście śliczne są te dynie, bielusieńkie i "zgrabne". Idealnie nadają się na jesienne dekoracje. Gratuluję Ci Anitko udanej uprawy i sporych zbiorów.
    Przesyłam cieplutkie pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ewuniu!
      Jak widzisz - potrzeba matką wynalazku! Uwielbiam tworzyć jesienne aranżacje z tych
      maluśkich dyń. Dlatego tak bardzo się cieszę, że udało mi się wyhodować własne,
      gdyż w sprzedaży są nadal trudno dostępne.
      Gorąco pozdrawiam i życzę Ci udanego tygodnia :-))

      Usuń
  11. Gratuluję Ci takiego udanego eksperymentu, te dyńki są chyba najpiękniejsze ze wszystkich i są niezastąpione w dekoracjach. U mnie w tym roku duże dynie obrodziły, a kupione cukinie okazały się też dyniami , piżmowymi, świetne na zupy-kremy. Zarosły dużą przestrzeń, dzielę się zbiorami, na szczęscie cukinia też się znalazła.
    W moim ogrodzie każda roślina dostaje swoją ziemię, kompost uzyskujemy z bokashi i odpadków z kuchni. Płyn powstały po odcedzeniu rozrzedzam i podlewam słabiej kwitnące roślinki.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bo to rzeczywiście była hodowla eksperymentalna. Nie mając doświadczenia w uprawie warzyw, nie oczekiwałam zbyt wiele... a tu taka niespodzianka. Teraz dyńki ozdabiają jesiennie dom, a na wiosnę chętnie podzielę się nasionkami :-))
      Jestem pod ogromnym wrażeniem, w jaki sposób dbasz Celu o swoje rośliny. Dziękuję, że dzielisz się tą wiedzą, bo od Ciebie dowiedziałam się o kompoście z bokashi. Ja tymczasem korzystam z nawozów dostępnych w sklepach. Kiedyś zrobiliśmy gnojówkę z pokrzyw, ale odór jest nie do wytrzymania, więc tego doświadczenia nie powtórzę. Chętnie zatem chłonę wiedzę, aby jak najlepiej przysłużyć się pielęgnowanym roślinom.
      Przesyłam cieplutkie pozdrowienia i życzę udanego weekendu :-))

      Usuń
  12. Gratuluje Ci kreatywności z całego serca. Tak dobrze się czuje gdy do Ciebie zaglądam. Wspaniałe miejsce do kontemplowania piękna przyrody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, bardzo dziękuję :-)) To dla mnie wielka radość, gdy publikując to, co mi w duszy gra, mogę Komuś jeszcze sprawić choć odrobinę przyjemności. Bardzo miło jest mi gościć Cię tutaj. Przesyłam uściski i najcieplejsze pozdrowienia :-))

      Usuń
  13. Odpowiedzi
    1. To prawda! Jestem pod wielkim urokiem tych dyń, dlatego wkręciłam się nawet w ich uprawę :-))
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  14. Wspaniała kompozycja postu, od rośliny matecznej do owocu. Warto było robić zdjęcia przez cały okres wzrostu. Ja dyniowate siałam w domu trzy razy bo zawsze było za wcześnie, za późna wiosna. Szkodniki i susza zrobiły też dużo złego. jeszcze raz duże uznanie za świetny wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ismar, bardzo dziękuję :-))
      Wiesz, byłam pełna obaw, czy uda mi się z sukcesem zakończyć ten mój eksperymentalny wysiew nasion. Tym bardziej, że nie miałam żadnego doświadczenia w uprawie warzyw. Dopiero wiosną tego roku rozpoczęłam przygodę z warzywnikiem. Udało się pomimo, że ten sezon nie był zbyt łaskawy dla ogrodu (u mnie - choroby grzybowe i szkodniki zaatakowały z pełną mocą). Warto więc było podjąć się dokumentacji poszczególnych etapów. Skoro mi się powiodło, może zainspiruję Kogoś do własnej uprawy tej niezwykle dekoracyjnej odmiany dyni.
      Pozdrawiam serdecznie :-))

      Usuń
  15. Piękne i eleganckie te Twoje dyniątka, Anitko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusi, a ile radości miałam z faktu, że udało mi się wyhodować je z nasionek tym bardziej, że w tym roku dopiero debiutowałam w uprawie warzyw :-))

      Usuń
    2. Wiem, Anitko, bo sama też ciągle podejmuję w moim ogrodzie nowe wyzwania i też mi to sprawia radość :) A tym bardziej, jak piszesz, że to był Twój debiut, a do tego tak udany i owocny :))))

      Usuń
  16. Witam...jeżeli ma pani jeszcze te nasionka to ja również jestem chętna. Pozdrawiam i wspaniałości w Nowym Roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Zachęcam do śledzenia postów na blogu, bo tak jak wspomniałam wyżej, na
      powitanie wiosny opublikuję informację, gdy wysuszone nasionka będą do wzięcia ;-))
      Z serdecznym pozdrowieniem i najlepszymi życzeniami na cały 2021 r. - Anita

      Usuń
  17. Ja w tym roku po protestach Żonki też już pociwiartowałem dynie i suszy się już około 400 pestek. Wstępnie wybrane te pełne. Zastanawia mnie ile dyn średnio wyrasta na krzaku? Żona jest fotografem i w tym roku mocno szykuje się na dużą ilość dyni z naszej uprawy do aranżacji w studiu ;) Ciekawy jestem jaki będzie odpad z tych pestek. działkę mamy dużą więc jest gdzie siać nasze pole dyniowe �� Zainspirowani tym blogiem i my spróbujemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie witam!
      Dla mnie miłym zaskoczeniem był fakt, że każde z pojedynczych nasion (po uprzednim namoczeniu przez dobę w wodzie) wysadzonych do rozsady z kompostem wykiełkowało. Jestem przekonana, że w gruncie dynia wyda więcej owoców, bo można ją wówczas obficie podkarmić nawozem - ma ona przecież wyłącznie dekoracyjne walory. Proszę tylko pamiętać, by młode sadzonki przesadzić do gruntu, gdy nie ma już zagrożenia przymrozkami, na które Baby Boo jest bardzo wrażliwa. Swoje dynie wysadziłam do warzywnika, gdzie dzieliły przestrzeń z warzywami. Poza kompostem nie były więc niczym dokarmiane. Pomimo to, z jednego pędu otrzymywałam ok. 4 dyń. Nadejście chłodniejszych nocy już we wrześniu zahamowało jej przyrost, bo jest wybitnie ciepłolubna.
      Życzę powodzenia w uprawie oraz obfitych plonów!
      Serdecznie pozdrawiam :-))

      Usuń
  18. Miałeś szczęście z tą dynią ja nigdzie jej nie spotkałam, piękna jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to szczęście podwójne! Udało mi się ją zakupić i mimo braku wówczas jakiegokolwiek doświadczenia w uprawie warzyw (a dyń w szczególności) z pozyskanych nasionek wyhodować własne!

      Usuń
  19. Dzień dobry, planuję w tym roku zasadzić właśnie takie dynie.
    Mam pytanie ile sztuk można zebrać z jednego krzaczka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Joanno!
      Uprawiając tę dynię w warzywniku (wraz z innymi warzywami, dlatego bez odrobiny nawozu) udało mi się otrzymać po 4 do 5 sztuk z jednego pędu. Myślę, że po wysadzeniu sadzonek do gruntu, można byłoby uzyskać większy plon podkarmiając ją nawozem, bo jest przecież odmianą wyłącznie dekoracyjną...

      Usuń
  20. Dzień doby, mam pytanie kiedy pani zrywała gotowe dynie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dynie zrywam w drugiej połowie września, ponieważ wykorzystuję je do jesiennych dekoracji domu ;-))

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Santiago – kosmopolityczna stolica Chile.

Bieszczadzka Kolejka Leśna...

Kolej gondolowa nad Soliną…

Adwent w tradycji…

Jesienne zachwyty…

Kanon kobiecego piękna – każda epoka ma swój własny…

Choinka w starym stylu…

Chile - z wizytą w najstarszej winnicy…

Życzenia nadziei, wiary i miłości w epidemii bezsilności…

TATRY – Z Kasprowego na Giewont zimą