Kredens – mój kuchenny skarbiec ;-)

Aura za oknem skutecznie zniechęca do zimowych spacerów, dlatego swą aktywność na powietrzu ograniczam do absolutnej konieczności! Tęsknię za słońcem i nie chcę oglądać tego szaroburego świata, smutnych drzew pozbawionych liści, w ciągłym chłodzie, mgłach i wilgoci… brrr. Przemykam szybko do pracy i z powrotem (czasem zahaczając o sklep), by jak najszybciej zaszyć się w cieplutkim i przytulnym, domowym zaciszu. Dlatego przenoszę się na chwilę z blogowymi opowieściami do mych przyjaznych czterech kątów ;-)) Dziś o kredensie słów parę, bo to najcenniejszy mebel w kuchni i nie o jego wartość materialną mi chodzi, a wyłącznie o funkcjonalność. Zanim do nas trafił miałam kuchnię zabudowaną od dołu do góry paździerzowymi szafkami. Chyba nie muszę dodawać, że każda z nich wypełniona była po brzegi kuchennymi przydasiami. Powiedziałam dość, gdy poczułam, że ilość przedmiotów przytłacza i zagraca nam przestrzeń. To był też właściwy moment, by paździerz raz na zawsze op...