My, kobiety…
pełnimy
różne role społeczne oraz życiowe i żadna z nas nie powinna
mierzyć się z doświadczeniem wojny, ale napaść i agresja jednego kraju na
drugie,
suwerenne państwo pokazała nam, jak kruche potrafi być poczucie
bezpieczeństwa.
W
Ukrainie obchodzony jest Dzień Kobiet. Ma on status oficjalnego święta
państwowego.
Panowie tradycyjnie wręczają paniom kwiaty, ale nie dziś… Dziś
Ukrainki pokazują ducha
walki i coraz częściej wstępują w szeregi obrony terytorialnej. Chwytają za
broń,
przygotowują koktajle Mołotowa i własnym ciałem stają naprzeciw czołgom,
aby wesprzeć swoich synów, mężów i ojców bohatersko
odpierających rosyjską agresję.
Prowadzone
pod wodzą Putina brutalne działania wojenne zmuszają
ludność cywilną do opuszczenia domów. To na kobiety spada odpowiedzialność
za dzieci i starszych krewnych. Potrzeba znalezienia bezpiecznego miejsca do
życia,
prowadzi do exodusu niespotykanego w Europie po II wojnie światowej. To z kolei
prowadzi do wielkich demograficznych oraz społecznych przesunięć.
I
chociaż uzyskana na granicy pomoc, a także zapewnienie tymczasowego
schronienia jest niezwykle ważne i wspierające, to konieczne są działania
długofalowe,
aby uciekające przed wojną kobiety i ich dzieci mogły poczuć bezpieczeństwo
oraz stabilizację, dopóki powrót do ich ojczyzny nie będzie możliwy.
Wojna
to wydarzenie graniczne. Przewraca dotychczasowy porządek ludzkiego świata.
Zmienia życie pojedynczych ludzi i dzieje całego narodu. W relacjach z miejsc
konfliktów
widzimy najokrutniejsze oblicze wojny, która nie rozgrywa się wyłącznie
pomiędzy
wojskami i politycznymi decyzjami dowódców. W tle działań wojennych
zobaczyć
możemy ogrom zniszczeń. Zbombardowane domy i wszelkie budynki publiczne.
Rosyjski barbarzyńca nie szczędzi nawet zabytkowych cerkwi czy też zwykłego
supermarketu, w którym ktoś próbował zaopatrzyć się w niezbędne rzeczy…
nie szczędzi niewinnych cywili, bo kolejny raz otwiera ogień do ludności
Mariupola, która próbuje ewakuować się korytarzem humanitarnym.
W
obliczy tylu nieszczęść, my kobiety organizujemy się,
pomagamy oraz przechodzimy do działania… ponieważ
my kobiety mamy w sobie ogromne pokłady empatii.
Dlatego pytanie o ludzki wymiar wojny w czasie
mechanizacji procesu zabijania, powinno
wybrzmieć głośniej i dobitniej!
Z
myślą o kobietach –
Anita
Ce vremuri traim!? Razboaie devastatoare. fie ele armate. bacteriologice, economice...
OdpowiedzUsuńIndiferent de scop, nimic nu ar trebui sa conteze mai mult decat VIATA. Este darul cel mai de pret.
Dealungul timpului elogiem istoria armata, conducatori cu minti bolnave ajung personalitati istorice, amintite in istorie...de ce? Numele lor nu ar trebui scrise sau rostite! Nu merita.
Neputinta celor care privim devine insuportabila cand vedem greaua suferinta a celor nevinovati.
As putea continua dar ma opresc aici.
Cele mai bune ganduri si speranta de mai bine,
Mia
Draga Mia!
UsuńMulțumesc foarte mult pentru cuvintele tale. Sunt absolut de acord cu tot ce ai scris.
Am avut multă neputință și furie în același timp că un nebun îi făcuse pe vecinii noștri iadul. De aceea mă alătur la diverse forme de ajutor în folosul națiunii ucrainene, pentru
că îmi dă putere. Simt că în această situație fără speranță nu pot face decât atâtea...
și în inima mea sper la un sfârșit rapid al războiului și o victorie pentru Ucraina!
salut cu caldura!
Pięknie nakreśliłaś Anitko sytuację, która rozgrywa się na naszych oczach. Nie potrafię już nic dodać, zawarłaś tutaj wszystko, z czym ja się w pełni zgadzam i czuję tak samo...
OdpowiedzUsuńŚciskam ciepło...
Dziękuję Polu!
UsuńWiesz, tu na Podkarpaciu szczególnie mocno odczuwamy rozmiar nieszczęścia, z którym mierzą się nasi sąsiedzi z Ukrainy. Tysiące kobiet i dzieci każdego dnia przybywa pociągami na teren naszego województwa. Nawet moje miasto otrzymało szczególne zadanie na ten kryzysowy czas, ponieważ Stalowa Wola stała się "Centrum Wytchnieniowym" dla dzieci z ukraińskich domów dziecka - miejscem czasowego pobytu, zanim grupy dzieci wraz z opiekunami znajdą swój docelowy "dach nad głową" w innych częściach kraju. Tak więc niemoc zamieniłam w moc i poza zbiórkami, w których aktywnie uczestniczyłam, dziś razem z koleżankami pracowałam przez cały dzień w sortowni odzieży, bo i tu potrzeba wielu wolontariuszy. Inne z moich koleżanek zgłosiły się na dyżury do opieki nad dziećmi. Zatem działamy!!!
W kobietach siła!
Uściski!
Piękny post, Anito, zawarłaś w nim wszystko, co chciałabym sama napisać. Ten Dzień Kobiet był wyjątkowo smutny. Każda z nas wyobraża sobie, że może się znaleźć w podobnej sytuacji, możemy tylko pomagać. Przeczytałam powyżej, jak to jest u Ciebie, wczoraj oglądałam w TV relacje ze Stalowej Woli. Pomagamy finansowo, a syn przyjął małżeństwo z Ukrainy.
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że ten dramat skończy się jak najszybciej.
Pozdrawiam serdecznie.:)
Celu, ta okrutna wojna odciska się piętnem krzywdy i rozpaczy ukraińskich kobiet oraz
Usuńlękiem ich dzieci. Dlatego taki jest wydźwięk moich słów i emocji w dniu, który rokrocznie
był bardzo miłym kobiecym świętem. Nie sposób o radosny nastrój, gdy tuż za granicą
naszego kraju Putin dokonuje coraz więcej aktów barbarzyńskiego ludobójstwa...
Tak konieczna i nie do przecenienia okazuje się wszelka pomoc potrzebującym
i nadzieja, by dramat naszych sąsiadów skończył się jak najszybciej!
Pozdrawiam czule...
I read your post with tears Anita. Women are strong and should make life easier for their children.
OdpowiedzUsuńMy Dear, in addition to tears, I pray for the victims of the war in Ukraine and that Putin will end the invasion and stop bombing cities, public facilities and shooting at humanitarian convoys and civilians, including children.
UsuńIn today's world, there should never be a war and an attack by one country on another that wants sovereignty and belonging to the European Union.
It is scary because the drama of the Ukrainian nation takes place right on the border between my country and the province where I live. Last night, Russian soldiers dropped bombs on Ukrainian facilities just 20 kilometers from the Polish border. We all wonder how far will Putin go in his invasion?
Bardzo mi się podobało to, że 8 marca każda Ukraińska kobieta przekraczająca granicę otrzymywała kwiatka. Mały, aczkolwiek jakże symboliczny gest. Co do całej sytuacji, to aż żal patrzyć na to, jak Rosjanie niszczą Ukrainę. I w imię czego? Poszerzenia terytorium największego państwa świata?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Masz rację, nawet drobne gesty mają znaczenie! Bo przecież oprócz tak symbolicznej akcji, wszyscy ludzie dobrego serca "dwoją się i troją," by nieść maksimum wsparcia i realnej pomocy dla naszych Sąsiadów uciekających przed dramatem wojny.
UsuńChcę wierzyć, że wreszcie ktoś odsunie tego zbrodniarza od sprawowania rządów w Rosji... oby jak najszybciej, bo w Ukrainie przelewana jest krew niewinnych ofiar a reszta przywódców cywilizowanego świata musi przestrzegać reguł i postępować racjonalnie, by nie sprowokować szaleńca do rozpętania globalnego konfliktu zbrojnego.
Dziękuję Ci za odwiedziny i pozostawione słowo. Pozdrawiam...
Jak to czytam i jak oglądam te wszystkie wiadomości to mam ciarki. To są straszne sytuacje dla każdego, kto jest zmuszony uciekać ze swojego kraju, swojego domu, swojego ulubionego miejsca. Zostawić wszystko, co się kochało, co było ważne, z czym było się związanym emocjonalnie. To niewyobrażalne. Bardzo współczuję tym wszystkim kobietom, które muszą się teraz poniewierać i których rodziny zostały rozłączone.
OdpowiedzUsuńUla, my na Podkarpaciu doświadczamy dramatów tych ludzi dość bezpośrednio. Nie sposób patrzeć spokojnie na łzy kobiet i dzieci. Zwłaszcza, że wiele z nich nie ma już do czego wracać, bo ich domy to gruzowisko. Rozdzielone z rodzinami, martwią się o mężów, ojców, braci, którzy toczą tę nierówną walkę. Wciąż nie mogę się otrząsnąć, jak świat mógł na to pozwolić. Elity europejskie wychowały tego potwora i robiły z nim interesy, a on już dał próbkę tego, do czego jest zdolny się posunąć w Czeczenii, Gruzji, gdy napadł na Krym...
Usuń