Wleń – cmentarz parafialny, kościół neogotycki i miejskie uliczki.

 

Tanatoturystyką bym tego nie nazwała, ale zabytkowe cmentarze to dla mnie
ważne punkty na mapie podróży. Są nośnikami niematerialnych wartości i miejscem
zadumy nad życiem i wiecznością. Od zawsze towarzyszą ludzkim osadom,
a tam, gdzie toczy się życie, następuje także jego kres.


Dla lokalnych społeczności cmentarze historyczne, na których
zachowały się stare nagrobki, są zapisem dziejów miejsca i jego mieszkańców.


Emocje żywych, ich szacunek dla śmierci, tęsknotę za zmarłymi,
wyrażano w najróżniejszych rytuałach oraz formach upamiętnienia.
Płyty nagrobne i zamieszczane na nich epitafia, stele, czy obeliski
to często jedyny widoczny, materialny ślad czyjegoś życia.






Historia cmentarza parafialnego we Wleniu nie jest szczegółowo opisana
w dostępnych źródłach. Wiadomo jednak, że cmentarz jest własnością Parafii
św. Mikołaja Biskupa we Wleniu. Pełnił rolę tradycyjnego miejsca pochówków,
a jego struktura i wygląd ewoluowały na przestrzeni wieków, podobnie jak
w przypadku wielu innych, zabytkowych cmentarzy na Dolnym Śląsku.



Jego powstanie jest ściśle związane z historią lokalnej parafii, której początki
sięgają średniowiecza. Świątynia, której patronuje św. Mikołaj ufundowana jeszcze
w XIII wieku przez księcia Henryka Brodatego i św. Jadwigę, przeszła liczne burze
dziejowe – najpierw powódź, a później pożar, które doprowadziły ją do ruiny.
Odbudowano ją w XIX wieku w stylu neogotyckim, nadając obecny wygląd.









Dla dopełnienia wątków jeszcze parę ciekawostek i kadrów z Wlenia, który należy do
grupy najstarszych śląskich miast. Według legend i tradycji Wleń otrzymał prawa miejskie
już w 1214 r. Pierwotnie mieściła się tu osada Brzozowo, stąd w herbie Wlenia widnieje
brzoza. W 1335 r. szarańcza spustoszyła okolice, co w konsekwencji doprowadziło do
głodu wśród mieszkańców. Zaczęli oni łapać gołębie, a następnie je hodować.
Z czasem rozwinęli handel ptakami, co dało początek targom gołębi,
z których miasto stało się znane. Tradycja ta kultywowana jest
także dziś, a pomnik gołębiarki wykonany z piaskowca
i odsłonięty w 1914 r. stojący w rynku jest jednym
z głównych symboli miasta nad Bobrem.


Egzystencja Wlenia wielokrotnie była zagrożona przez różnego rodzaju kataklizmy -
głównie powodzie, zarazy i pożary. Za każdym jednak razem mieszkańcy odbudowywali
swoje domostwa. Wleń nigdy nie posiadał umocnień, co negatywnie odbiło się na stanie
jego bezpieczeństwa. W okresie wojen husyckich, wojny trzydziestoletniej, wojen
śląskich, czy napoleońskich miasto wielokrotnie było zajmowane, plądrowane,
podpalane przez walczące strony. Pomimo zniszczeń było odbudowywane
i w kolejnych dziesięcioleciach powoli, ale systematycznie się rozwijało.


Pod koniec XIX wieku Wleń stał się jednym z bardziej znanych kurortów
na Śląsku i w Niemczech. Ówczesne przewodniki turystyczne
i lokalna prasa często określały miasto Perłą Doliny Bobru.


Obecnie Wleń jest niewielkim ośrodkiem miejskim o charakterze
uzdrowiskowym i turystycznym. Warto zatrzymać się tam na spacer,
by odnaleźć ciszę, spokój i materialne pamiątki przeszłości.



Z nostalgią witam listopad i pozdrawiam Was najcieplej…
Anita

Komentarze

  1. Droga Anitko! W czasie swoich podróży też odkrywam mniej znane miejsca, w których odnajduję oazy ciszy i ukojenia. W nich odpoczynek nabiera zupełnie nowego wymiaru. W tej nieznanej dla mnie miejscowości mogłaś zobaczyć ciekawy cmentarz pełen historii i tajemnic. W czasie spaceru spotykałaś stare, zdewastowane, poniemieckie groby z jednej strony, a współczesne z drugiej. W czasie sierpniowego wojażowania po Dolnym Śląsku byłam w pobliżu Wlenia ale prawdę mówiąc nie miałam go w planach i trudno dotrzeć wszędzie w ciągu kilku planowych dni.
    Życzę Ci w tym dniu dużo spokoju i wielu chwil zadumy. Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię Łucjo zaglądać do miejsc poza utartym szlakiem. Jak słusznie zauważyłaś
      to tam można odnaleźć ciszę i spokój, a nierzadko zaskakujące pamiątki przeszłości.
      Pamiętam, jak zajechaliśmy do Lubomierza - z sentymentu do "Samych Swoich" i nie dowierzałam, że w przepiękny, czerwcowy dzień, w godzinach popołudniowych spacerowaliśmy po pustym rynku. Byliśmy z mężem sami... Gdy w kolejnych dniach wyruszyliśmy na Śnieżkę i na Szrenicę przekonaliśmy się, gdzie są wszyscy ludzie.
      Dziękuję Ci za życzenia... bo to był bardzo dobry dzień z pamięcią o tych, którzy odeszli, a w towarzystwie tych, którzy są mi najbliżsi :-))

      Usuń
  2. Temat doskonale wpisuje się w ten czas nostalgii. Jak tylko nadarza się okazja chętnie zaglądam na zabytkowe cmentarze. Tego we Wleniu nie znałem, więc dziękuję za spacer jego alejkami. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwiedzając cmentarze traktujemy ich przestrzeń w sposób szczególny, dlatego są one sferą sacrum. Nie do końca jest ona uchwytna, odczuwana przede wszystkim intuicyjnie, ale mamy symbole, które pozwalają nam tę przestrzeń tak właśnie identyfikować. Jest to na przykład brama, którą musimy przekroczyć, aby wejść na teren cmentarza, mur czy płot, który oddziela strefy sacrum i profanum. A cmentarze z zabytkowymi nagrobkami mają klimat, którego nie odnajdziemy na tych współczesnych...
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Lubię spacerować po starych cmentarzach, bo są one świadkami historii i miejscem zadumy nad przemijaniem, nad losem człowieka... Choć odwiedziłam wiele miejsc na Dolnym Śląsku, to do Wlenia jeszcze nie dotarłam. Może w którejś kolejnej podróży odwiedzę to ciekawe miasteczko. Pozdrawiam listopadowo :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Anitko, pięknie napisałaś o przeplataniu się w codzienności życia i śmierci.
    Ja bardzo lubię cmentarze i często odiwedzam różne. Przymierzam się teraz do Rakowickiego, bo za tydzień będę w Krakowie. Może się uda....
    Lubię poznawać świat Twoimi oczami :)

    Ściskam mocno :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Nostalgiczna ta miejscowość. Też lubię zaglądać na cmentarze...
    Pozdrawiam serdecznie i, oczywiście tradycyjnie zapraszam do mnie ♥️

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Klejnoty Luwru – Dział Rzemiosła Artystycznego.

Hortensje ´25 – ozdoba letniego i jesiennego ogrodu.

Brela - urok śródziemnomorskiego klimatu.

Dynie Baby Boo z mojego warzywnika…

Szybenik – architektoniczna perła Dalmacji.

Wrzesień w ogrodzie ´25

Park Narodowy Jezior Plitwickich… tam, gdzie lasy, woda i dzika przyroda stworzyły epicki krajobraz.

Jesienne grzybobrania i fascynujące odkrycie…

Moje torty: chałwowy z warstwą rafaello ;-))

ZAKOPANE – Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku.