MONKEY WORLD - ośrodek, w którym ratowane są małpy.
Pragnę zaprosić Was w miejsce niezwykłe…
To znany na całym świecie Monkey
World – rezerwat dla małp,
ofiar nielegalnego handlu dzikimi zwierzętami, w którym mieszka
ponad 240 uratowanych naczelnych 17 różnych gatunków. Wiele
z nich ma naprawdę okrutną przeszłość za sobą i to właśnie
w tym miejscu pomaga się im dochodzić do siebie.
Ośrodek Monkey World o powierzchni 26,3 hektara usytuowany
w miejscowości Wool w hrabstwie Dorset w Anglii został założony
w 1987 roku przez Jima Cronina - amerykańskiego zoologa
i jednocześnie działacza na rzecz zwierząt.
Cronin stał się uznanym
międzynarodowym ekspertem
w ratowaniu i rehabilitacji maltretowanych naczelnych oraz
w egzekwowaniu postanowień traktatów międzynarodowych,
mających na celu ich ochronę przed nielegalnym handlem
oraz eksperymentami laboratoryjnym.
W 2006 roku Jim i Alison Cronin otrzymali Order Imperium
Brytyjskiego od królowej Elżbiety II za zasługi dla dobrostanu zwierząt.
Jim prowadził Monkey World wraz z małżonką, aż do swojej śmierci w 2007 r.
Dzieło założyciela kontynuuje jego żona Alison Cronin – doktor antropologii
będąca autorytetem w dziedzinie zachowania zwierząt.
Ośrodek Monkey World współpracuje z rządami na całym świecie,
aby powstrzymać nielegalny przemyt małp głównie z Afryki i Azji.
Początkową intencją było ratowanie małp używanych przez
hiszpańskich
fotografów na plażach. Obecnie w Monkey World schronienie znajduje wiele
gatunków małp: szympansy, orangutany, goryle, pawiany, gibony, lemury i inne.
Centrum nie jest organizacją charytatywną, więc fundusze na jego prowadzenie
pochodzą z datków, adopcji małp na odległość, sprzedaży biletów wstępu
na teren ośrodka. To wspaniała okazja do edukacji zwiedzających, którzy
małpi świat mają w zasięgu ręki i mogą poznać go od podszewki.
Przytoczę
tylko kilka faktów z działalności Monkey World.
W 2008 roku ośrodek uratował 88 małp kapucynek z laboratorium
w Santiago w Chile. Niektóre zwierzęta były trzymane w tragicznych
warunkach, żyjąc samotnie nawet do 20 lat. W operacji ich uwolnienia brały
udział chilijskie służby powietrzne, które pomogły przetransportować małpy
do brytyjskiego Bournemouth, za specjalnym pozwoleniem brytyjskiego rządu.
W sierpniu 2010 roku Monkey World uratował orangutana borneańskiego o imieniu
Oshine z Johannesburga w Południowej Afryce a 7 grudnia 2010 roku osieroconego
noworodka orangutana sumatrzańskiego
o imieniu Silvestre z zoo w Hiszpanii.
W 2011 roku uratowano szympansa Kiki z Libanu.
cykl „Monkey Life” dokumentujący tajne śledztwa i liczne misje ratunkowe.
Fundusz Pamięci Jima Cronina na
rzecz dobrostanu zwierząt
i ochrony środowiska został ustanowiony w celu kontynuacji jego
spuścizny
oraz wsparcia ochrony i opieki nad naczelnymi na całym świecie. Jest to organizacja
charytatywna zarejestrowana w Wielkiej Brytanii, sponsorowana przez
Monkey World.
Ze szczególną dedykacją dla wszystkich miłośników zwierząt
oraz najcieplejszymi pozdrowieniami
;-))
Anita
Jak dobrze, że są takie miejsca! Okrutna historia zwierząt ściska za serce. Anitko, pozdrawiam Cię serdecznie. Bardzo ciekawy i dobry do przeczytania post. Aldona
OdpowiedzUsuńWiesz Aldona, mam w sobie ogrom szacunku dla ludzi, którzy z taką determinacją ratują zwierzęta przed innymi ludźmi. Nie szczędzą sił, czasu ani środków, by poprawić los tych najokrutniej traktowanych… Pomimo, że część z tych naczelnych musi być ograniczona siatkami dla ich własnego i zwiedzających bezpieczeństwa, to gdy patrzę na tego szympansa wylegującego się na sianie lub tego bawiącego się kawałkiem materiału, to wiem, że wszystkie te małpy są w bardzo dobrych rękach i jak najlepiej zaopiekowane ;-))
UsuńŚciskam Cię mocno i pozdrawiam ciepło!
Droga Anito!
OdpowiedzUsuńW skupieniu przeczytałam Twój post. A co do zdjęć? wybacz, spojrzałam na nie pobieżnie. Patrząc na te wszystkie prześliczne zwierzęta leczone z wielkiej traumy, jeszcze teraz nie potrafię opanować wzruszenia. Hmm, zastanawiam się jak to jest z tą naszą moralnością, przecież "Bóg powierzył zwierzęta panowaniu człowieka, którego stworzył na swój obraz” jednak nie upoważnił go do zabijania, znęcania się nad tymi stworzeniami, by chwytać je w sidła skazując je na powolną śmierć z głodu, pragnienia, zimna lub upływu krwi? To jest ogromny problem kłusownictwa, który skłania do głębokiej refleksji na temat konfliktu cywilizacji i dzikiej przyrody. Problem, który przez lata jeszcze nie zostanie rozwiązany.
Wybacz rozgoryczenie ale nie umiem poradzić sobie z kłusownikiem, który od kilku lat poluje na sarny. Na mojej łące od prawie 10 lat żyje sarna "Basia". Była kilkumiesięczną sarenką, kiedy jej matka zaginęła. Zostawialiśmy jej jedzenie i dzięki temu przeżyła zimę. Kiedy osiągnęła sarnią pełnoletność rodziła sarniątka. Oczywiście pojawiały się kozły, tutaj żyły jakiś czas a potem znikały, sądziliśmy, że odchodzą do pobliskiego lasu. Różnie było z tymi jej dziećmi: padały ofiarą lisów, pod kolami aut albo odchodziły do lasu i ślad po nich zaginął... Basia nigdy nie oddalała się z łąki, aż w lutym ub.r. zniknęła na jakiś czas a gdy się znowu pojawiła miała uciętą nogę poniżej kolana. Jakoś się wykaraskała i nawet pod koniec czerwca urodziła małe. Niestety, zostało porwane przez lisa. Jesienią pojawiły się dwa małe koźlęta: sarenka i koziołek. Basia je zaakceptowała i razem spacerowały i pożywiały się trawami. Przed świętami B.N. zaginęła sarenka, a tydzień temu koziołek. Wrócił po kilku dniach z wyrwaną tylną łapą. Ewidentnie wpadł w sidła. Zamartwiam się bo na łące jest bardzo dużo śniegu i chociaż mają wystawione gałęzie sosny to jednak natura może ciągnąć je do lasu. Wyżaliłam się, czy jednak minie obawa o los "moich" saren?
Serdecznie pozdrawiam:)
Dziękuję Łucjo, że podzieliłaś się swoją refleksją i obserwacjami dziko żyjących zwierząt, których dramat rozgrywa się niemal na Twoich oczach. Zawsze z zaciekawieniem wczytywałam się w zamieszczane przez Ciebie pełne troski opowieści o Basi i jej młodych. Gdyby to jednak chodziło tylko o konflikt cywilizacji (jako postępu) i dzikiej przyrody… Niestety uważam, że to człowiek jest największych i najokrutniejszym drapieżcą. Dysponuje bronią, sidłami a dla zysku zrobi wszystko… Chyba nie tak mieliśmy czynić sobie ziemię poddaną… Wiem jednak, że na drugiej szali są wspaniali, szlachetni ludzie, którzy dbają o dobrostan zwierząt prowadząc działania edukacyjne, programy odbudowy gatunków wcześniej wytępionych, ośrodki rehabilitacji dla tych schorowanych i okaleczonych (fizycznie i psychicznie). Chociażby wczoraj oglądałam z mężem program, jak ratowano słonia w Indiach (okrutnie traktowanego przez ludzi w swym dotychczasowym życiu). Pracownik ośrodka rehabilitacji – lekarz – rosły, postawny mężczyzna, płakał jak bóbr, bo tak rozczulił się na widok tego skrzywdzonego słonia, który z ufnością podchodził do nowych opiekunów i innego słonia, który odtąd miał być mu na co dzień przyjacielem. Dlatego cytując klasyka: „marzy mi się, by dobrych ludzi było więcej… a świat nie zginie dzięki NIM…”
UsuńPełna nadziei, pozdrawiam pięknie :-))
Droga Anito, spieszę z podziękowaniami za dzisiejszy post. Pełna emocji pisałam swój komentarz na telefonie i nawet go nie przeczytałam. Tak. Powinniśmy o takich sprawach pisać gdyż dotyczą nie tylko dzikich zwierząt ale kotów, psów i innych stworzeń w domach...
UsuńW wielu zakątkach świata bogactwo fauny i flory przyciąga tak turystów, jak i kłusowników oraz handlarzy gatunkami chronionymi. Jednak człowiek jest największym drapieżcą, który nie liczy się z z nikim i z niczym. Dobrze, że są takie ośrodki i wspaniali ludzie którzy pomagają dzikim zwierzętom. Trafiają tu zwierzęta ranne, okaleczone, ofiary handlu, kłusownictwa, zmaltretowane oraz osierocone. Ich historie bywają niekiedy tak dramatyczne, że ciężko sobie je wyobrazić. Zastanawiam się czy miałabym odwagę wejść do takiego ośrodka? Widok takiego zwierzaka może rozczulić i sprawić, że łzy popłyną z oczu. Hmm, a może będą to łzy szczęścia, że ten zwierzak został uratowany?
Serdecznie pozdrawiam:)
Doskonale rozumiem Łucjo, że dla osób wrażliwych na krzywdę zwierząt, taki temat budzi
Usuńsilne emocje. Tym bardziej dziękuję, że podzieliłaś się ze mną swoimi przemyśleniami.
Uwierz mi, że obserwacja zachowań małp, które trafiły pod bezpieczną i troskliwą opiekę
Monkey World wywołać może wyłącznie łzy szczęścia...
Dołączam uściski :-))
Ważny i trudny temat poruszyłaś w dzisiejszym poście. Człowiek w bezrozumnej pogoni za zyskiem niszczy Świat, który jest przecież jego domem. Dobrze, że są takie miejsca i ludzie którzy mogą pomóc zwierzętom. Sądzę też, że edukacja i wizyty w takich miejscach mogą zmienić myślenie młodych ludzi, żeby nie popełniali błędów starszego pokolenia. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę mądrą i trafną refleksję!
UsuńW moim subiektywnym odczuciu Europejczycy prezentują w większości pozytywny stosunek do zwierząt. Z goła odmiennie wygląda to w Azji i Afryce. Posłużę się przykładem. Dopóki Chińczycy - wbrew nauce - wierzyć będą, że róg nosorożca to panaceum na wszystko, dopóty w afrykańskim podziemiu działać będzie międzynarodowy biznes kontrolowany przez mafię. Tamtejsi kłusownicy to wyspecjalizowani najemnicy, często żołnierze armii Zambii lub Zimbawbe wyposażeni w karabiny snajperskie, kałasznikowy, helikoptery, noktowizory... Jeśli natkną się na patrol rangerów - strażników dzikiej przyrody - będą strzelać, żeby zabić. I tak oto krwawy biznes rozgrywa się na oczach współczesnego świata... Na czarnym rynku róg nosorożca jest więcej wart niż złoto czy kokaina, a najcenniejszym towarem przemycanym z Afryki wcale nie są diamenty, a nic nie warta keratyna, z której składa się róg nosorożca! Sporo programów na ten temat oglądałam na kanałach przyrodniczych a ponieważ kocham zwierzęta, to poczucie bezsilności oraz brak reakcji świata (poza lokalnymi inicjatywami małych, niedofinansowanych organizacji lub osób prywatnych) jest trudny do zrozumienia!
Pozdrawiam pełna naiwnej nadziei, że świat się opamięta, zanim wyginą ostatnie nosorożce.
Anito, napisałaś piękny post o tym, że ludzie potrafią nie tylko niszczyć, ale również odbudowywać zaufanie zwierząt do człowieka. Patrząc na takie schroniska wierzę, że ich wpływ na dobrostan zwierząt będzie ogromny. Sama obserwowałam pewnego wieczoru samochód, który zatrzymał się pod lasem i z tego samochodu rozległy się dwa strzały, po czym dwaj mężczyźni wyszli i szukali łupu z latarkami, na szczęście nic nie znaleźli. Nie zdążyliśmy zadzwonić po policję, a samochód zniknął. Nie mogłam dojść do siebie po tym zdarzeniu, okropność.
UsuńCzłowiek stał się najgorszym, najbardziej pazernym stworzeniem na świecie.
Pozdrawiam serdecznie.:)
Ogromnie dojmująca jest refleksja, że człowiek to najokrutniejszy i bezwzględny drapieżnik... ale nie chcę skupiać się na ogromie wyrządzanego zła, którego zmienić nie mogę, nie umiem... I nawet jeśli mój post trafi do niewielu osób - to chcę opowiadać o ludziach szlachetnych, o wielkim sercu, o ich działalności, ponieważ na szali zła jest też z drugiej strony dobro. Wierzę (nawet, jeśli brzmi to naiwne), że tych dobrych ludzi jest więcej, ale dobro jest chyba mniej medialne, a zło żeruje na ludzkich emocjach i dobrze się "sprzedaje."
UsuńDziękuję Celu za odwiedziny i pozdrawiam gorąco!
Wspaniałe miejsce, ale dla mnie to zbyt trudny temat. Zbyt wrażliwa jestem na krzywdę wszelkich istot. Nie daję rady odzyskać równowagi po uświadomieniu sobie, ile jest zła na świecie, wyrządzanego z premedytacja przez człowieka. Echhh...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię gorąco, Pola
Polu, tak bardzo Cię rozumiem... dlatego tym postem chciałam wyrazić uznanie dla ludzi o wielkich sercach, których dziełem jest dobro. Nawet, jeśli nie udało mi się fotografiami oddać faktycznych warunków, w których żyją zwierzęta w Monkey World, to uwierz mi, że z bliska były to dla mnie wzruszające obserwacje i absolutne poczucie, że małpy są wspaniale zaopiekowane pomimo, że ich przestrzeń życiową ograniczają siatki i wybiegi.
UsuńDziękuję, że podzieliłaś się ze mną swoimi emocjami...
Ściskam mocno!
Serce się kraje na widok tych smutnych oczu... ciężko mi zrozumieć, dlaczego człowiek będąc tylko cząstką planety zachowuje się jakby był jej panem i władcą... okrutnym władcą. Dobrze, że są takie miejsca i choć część tych istnień udaje się uratować. Pozdrawiam i dziękuję za Twój post.
OdpowiedzUsuńCzuję wściekłość a zarazem bezsilność wobec bezmiaru zła, jakie czyni człowiek drugiemu człowiekowi, zwierzętom i naturze w ogóle! Dlatego chcę skupiać się na przykładach szlachetnych ludzi o pięknej duszy, takich jak założyciel Monkey World, jego małżonka oraz sztab pracowników i wolontariuszy w tym ośrodku. To oczywiste, że małpy najszczęśliwsze byłyby w swym naturalnym środowisku, ale zapewne wiele z nich po latach niewoli i okrutnego traktowania nie poradziłoby sobie na wolności... W Monkey World są naprawdę w dobrych rękach i nie spotka ich już żadna krzywda, a to chyba najważniejsze.
UsuńDziękuję Aniu za odwiedziny i Twą refleksję :-))
Ślę moc serdecznych pozdrowień!
Anita, you brought up a very important topic - people and wildlife. Yes, I agree with you, this Monkey World Foundation does a great job saving monkeys and educating visitors to love and save animals. I was in a nursery in a small town in Finland, where the organizers save the birds and take care of them so that they don't fall prey to people and predators.
OdpowiedzUsuńThanks for sharing!
The main thing is that there are people with such good and noble hearts who devote their lives to saving animals. They run fehabilitation centers and shelters to improve the fate of injured animals.
UsuńDear Nadezda, thank you for your kind visit.
Have a nice Sunday!
Anitko, dobrze że pokazujesz miejsce, gdzie ludzie pomagają dzikim zwierzętom. Od dawna martwi mnie fakt, że człowiek jest najokrutniejszym zwierzęciem i potrafi znęcać się zarówno nad innymi ludźmi, jak i nad zwierzętami. Bardzo często chęć zysku za wszelką cenę jest najważniejsza, a zwierzę czy drugi człowiek jest traktowany w zasadzie jak rzecz.
OdpowiedzUsuńWięc tym bardziej wspaniale, że są ludzie którzy ratują krzywdzone zwierzęta i zapewniają im pobyt w miejscu, gdzie już nikt ich nie skrzywdzi.
Lusi, to miejsce wywarło na mnie ogromne wrażenie. Nigdy bowiem nie widziałam tylu przedstawicieli naczelnych w jednym miejscu. To ośrodek położony na tak rozległym terenie, że z trudem zwiedziliśmy go w kilka godzin. Małpy mają obszerne wybiegi, a te o najłagodniejszej naturze biegają i skaczą sobie wolno, jak np. lemury. Mogłam też obserwować, z jaką troską opiekunowie zwierząt dbają o ich potrzeby. Dzięki wspaniałym ludziom, nie spotka ich już żadna krzywda.
UsuńJa jestem miłośniczką zwierząt i każda informacja o miejscu chroniącym je i pozwalających im przetrwać i zachować gatunek bardzo mnie cieszy. Co prawda małp się boję bo spotkanie z nimi na Phuket wspominam niemiło. Spacer do Wielkiego Buddy będącego chyba największą atrakcją wyspy wiedzie przez miejsca gdzie żyją one na wolności. Kilkakrotnie widziałam jak atakowały ludzi domagając się jedzenia, wskakiwały na plecaki szukając smakołyków, goniły turystów. Jedna mnie goniła w pobliżu Angkor Wat. Wiem, że to wina ludzi przyzwyczajających je do łatwego posiłku i one oczekują tego od wszystkich. I pomimo tego, że na wolności się ich boję to życzę im jak najlepiej. Cieszę się, że w Monkey World znalazły opiekę i schronienie.
OdpowiedzUsuńPięknego tygodnia Anitka, niech to będą same dobre dni.
Obserwacja tych zwierząt w ośrodku, pozwala na kontakt z nimi w bezpieczny sposób i w odpowiednim dystansie. Tymczasem siedliska naczelnych w naturze zazwyczaj nie kolidują z życiem ludzi, ale jak sama mogłaś się przekonać są też niechlubne wyjątki... Nie byłam w Tajlandii ani w Kambodży, ale oglądałam wiele filmów na kanałach przyrodniczych o tym, że małpy na stałe wpisały się w krajobraz tych miejsc tak chętnie odwiedzanych przez turystów (również Indie i Tadż Mahal), bo turysta = jedzenie. I to człowiek w dużej mierze ponosi odpowiedzialność za taki stan rzeczy, ponieważ z jednej strony zabudowywane są naturalne siedliska małp, a z drugiej turyści karmią małpy, by robić sobie z nimi zdjęcia traktując je niemal jak maskotki. Zwierzęta przyzwyczaiły się do tak łatwego pozyskiwania pożywienia. Są zdeterminowane i agresywne, zwinne i bardzo szybkie. Widziałam, jak podkradały z damskich torebek lub plecaków jedzenie lub wręcz wyrywały turystom z rąk. To klasyczny przykład styku cywilizacji i dzikiej natury, bo nawet próby przesiedlenia małp z tych popularnych turystycznie miejsc nie przyniosły pożądanych efektów. Małpy stały się elementem tamtejszej turystyki...
UsuńDzięki, że podzieliłaś się swoimi doświadczeniami ;-))
Dołączam moc pozdrowień!
Wzruszający a jednocześnie pełny bólu post. Żadne stworzenie nie zasługuje na taki los, to okrutne - można stracić wiarę w człowieka. Jak dobrze, że są takie miejsca i ludzie którzy poświęcają swoje życie by ratować zwierzęta.
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam.
Mimo zła, które człowiek wyrządza dla niepohamowanej chęci zysku, są na drugiej szali wspaniali ludzie o pięknych sercach, dla których los zwierząt nie jest obojętny. Takie ośrodki rehabilitacji skrzywdzonych zwierząt, podobnie jak nasze krajowe schroniska (mimo, że mocno niedofinansowane) są tego najlepszym dowodem.
UsuńPrzesyłam uściski i pozdrowienia :-))
Świetny materiał. Ludzie muszą się zrehabilitować. Mają szansę w swoim otoczeniu w stosunku do wszystkich stworzeń, tych których się boją i tych maleńkich.
OdpowiedzUsuńMasz rację Ismar, dlatego postanowiłam napisać o tym ośrodku i wspaniałych ludziach, którzy go stworzyli. Ze swej strony, staram się natomiast wspierać schronisko dla psów w moim mieście, bo takie placówki prowadzone przez stowarzyszenia są niestety ogromnie niedofinansowane...
UsuńPozdrawiam ciepło :-))
Cudowny ośrodek. Dobrze, ze takie miejsca są. Prześliczne ujęcia małpek. Swoją drogą miałam okazję oglądać film "Jedyny i niepowtarzalny Ivan", który powstał dzięki książce o tym samym tytule i tam jest naprawdę bardzo dobrze przedstawione życie pewnego goryla. Płakałam na nim wiele razy. Polecam obejrzeć.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie i dziękuję za odwiedziny :-))
UsuńZ przyjemnością skorzystam z rekomendacji, bo nie miałam dotąd okazji, by obejrzeć ten film. Kocham zwierzaki i o ile nie dzieje się im krzywda (również na ekranie) to z chęcią się rozczulę, a nawet popłaczę.
Ciepło pozdrawiam!
Niezwykłe miejsce. Dobrze że są ludzie którzy im pomagają.... Nie cierpię ludzi krzywdzących zwierzęta. Ooo jak mi się wtedy nóż w kieszeni otwiera. Nawet głupie oddanie zwierzaka do schroniska to już jest dla niego niewyobrażalna krzywda, z czego wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy. Posiedziałby sobie w takim miejscu to by zrozumiał co czują te zwierzaki.
OdpowiedzUsuńKasiu! Jak ja Cię doskonale rozumiem... Rodzice już od małego dzieciaka konsekwentnie zaszczepiali we mnie szacunek do ludzi i zwierząt, dlatego nie jestem w stanie zrozumieć, jak ktoś może wyrządzać krzywdę naszym "braciom mniejszym." Kocham zwierzęta, dlatego darzę ogromnym uznaniem tych, którzy pracują na ich rzecz, ratują w schroniskach przed bezdomnością i niosą pomoc, gdy zwierzęta doznają krzywdy ze strony złych ludzi...
Usuń