TATRY – szlak na Krywań i fenomenalna panorama ze szczytu.
Tatrzańska
kraina na przełomie pór roku bywa bardzo niegościnna.
Nawet jeśli na nizinach cieszyć możemy się ciepłą i złotą jesienią, to górskie
szczyty pokrywają się w tym czasie śniegiem, a szlaki w wyższych partiach
lodem.
Pomimo komunikatów pogodowych TPN oraz apelów ratowników, wciąż wiele osób
nieprzygotowanych na zimowe warunki wyrusza zdobywać najwyższe szczyty, a
kroniki
TOPR pęcznieją od wpisów o pobłądzeniach we mgle, poślizgnięciach na zamarzniętym
fragmencie szlaku czy upadkach z wysokości – w tym śmiertelnych… Dlatego nigdy
nie wyruszam na niebezpieczne górskie szlaki na przełomie jesieni i zimy, ale
za
Tatrami tęsknię bardzo… Pocieszenia poszukuję we wspomnieniach ;-))
Słowackie
Tatry Wysokie mają wiele do zaoferowania – niemal każda
trasa w najwyższe partie gór jest bardzo atrakcyjna. Strzelisty, granitowy
szczyt Krywania, którego zarys widoczny jest na monetach słowackich, jest
jednym z najważniejszych symboli narodowych naszych południowych sąsiadów.
Góry
dla narodu słowackiego miały od dawna ogromne, symboliczne znaczenie –
a w szczególności Tatry. Trudno się temu dziwić, skoro z mapy fizycznej
Słowacji wynika, że aż 61 % tego kraju to pasma górskie.
Wycieczkę
rozpoczynamy w miejscu zwanym Trzy Źródła (Tri Studnicki),
położonym przy drodze biegnącej u podnóża Tatr Słowackich.
Od
parkingu kierujemy się za biegnącymi równolegle
zielonymi i czerwonymi znakami.
Przechodzimy
przez Polanę Krywańską i po chwili docieramy
do rozdroża szlaków. Skręcamy na zielony, odbijając w prawo
w stronę mocno przerzedzonego przez siły natury drzewostanu.
Ścieżka
pnie się mozolnymi zakosami przez zbocza Gronika i niebawem
główna trasa skręca w prawo, obchodząc jego szczyt od wschodu.
Wchodzimy
w piętro kosodrzewiny, wędrując dalej pomiędzy
Krywiańską Kopą a Niżną Przehybą. W oddali dostrzec
już można charakterystyczną sylwetkę Krywania.
Gdy
kosówki się kończą dochodzimy do zboczy Krywania.
Skalno-trawiastą ścieżką trawersujemy zbocze i przekraczamy
Wielki Żleb Krywański. Po chwili
wędrówki warto obejrzeć się
za siebie, gdyż w oddali pozostały Tatry Zachodnie, w dole
Wielki Żleb oraz wijąca się nitka zielonego szlaku.
Przed
nami krótkie podejście po skałach do Rozdroża
pod Krywaniem, gdzie znajduje się skrzyżowanie szlaków.
Ostatni
odcinek na szczyt wiedzie za niebieskimi znakami.
Ścieżka zawija w lewo, a teren staje się bardziej skalisty i kruchy.
Wspinamy
się po kamiennych stopniach wśród głazowisk.
Docieramy
na siodło Krywiańskiej Przełączki, gdzie odsłania się
piękny widok na Tatry Wysokie a w dole Zielony Staw Ważecki.
W
końcowym podejściu na szczyt piętrzą się trudności
(odczuwalne szczególnie mocno podczas zejścia z Krywania).
Słabo znakowany szlak prowadzi bowiem stromo po skałach, bez
sztucznych ułatwień, dlatego bardzo pomocne okazują się ręce ;-))
Wierzchołek
osiągamy po ponad 4 godzinach od rozpoczęcia wycieczki.
Miejsca na szczycie jest sporo, dlatego można się wygodnie rozsiąść i chłonąć
piękno górskich pejzaży, które obejmuje Tatry Wysokie i Tatry Zachodnie.
Jak
na dłoni widać stąd szlak granią od Kasprowego Wierchu
na Giewont, który opisałam w zimowej wyprawie tutaj.
Przed
nami fenomenalna panorama, bo Krywań
(2495 m n.p.m.)
otwiera szeroką perspektywę na tak wybitne szczyty
jak m.in.: Łomnica, Rysy, Wysoka czy Gerlach.
W
tym ujęciu pięknie prezentuje się Niżni Teriański Staw,
a w dalekim planie Świnica, Zawrat i grań Orlej Perci.
Tymczasem
w kierunku południowym krajobraz jest
zgoła odmienny i oferuje nam widok na słowackie równiny.
Pogoda
tego dnia była wspaniała, dlatego podziwiać
mogliśmy również lot szybowca wokół Krywania.
Od
2003 roku na wierzchołku stoi drewniany, podwójny krzyż.
Krywań
określany narodową górą Słowaków, obecny jest w hymnie i na monetach.
Każdego
roku, około 16 sierpnia odbywają się narodowe, uroczyste wejścia na szczyt
kultywowane od XIX wieku. Nie próbuję sobie nawet wyobrażać, jak tłoczno musi
być
wówczas na szlaku. Niezrozumiała to dla mnie tradycja, by teren parku
narodowego
zamieniać rokrocznie w szlak pielgrzymkowy, skoro zwykła aktywność
olbrzymiej
ilości turystów, którzy w ciągu roku zdobywają górskie szczyty i przełęcze jest
już
ogromnym obciążeniem dla fauny i flory Tatr. Zapewne z powodu tej tradycji,
trasa w wielu miejscach jest mocno
rozdeptana. Trzeba dokładnie śledzić
oznakowanie, by nie zapędzić się w dzikie ścieżki, których tu niemało.
Nasza wyprawa trwała niemal cały dzień, a takie magiczne
zjawiska na niebie towarzyszyły nam na
końcowym etapie wędrówki…
Według https://mapa-turystyczna.pl/route/9e05
pokonaliśmy dystans 12 km.
Czas, jaki wskazuje mapa to 6:37 h. Przemierzony szlak miał swój początek i koniec
w miejscu zwanym Trzy Źródła (Tri Studnicki).
Prowadził nas licznymi zakosami m.in.
przez zbocze Gronika, Wielki Żleb Krywański do Rozdroża pod Krywaniem. Następnie
przez Mały Krywań – drugi, co do wielkości szczyt w paśmie górskim Mała Fatra, aż
na
wierzchołek Krywania. Po czym po własnych śladach wyruszyliśmy w drogę
powrotną.
Ze szczególną dedykacją dla pasjonatów gór -
Anita - prosto z chmur 😍
Przepiękne widoki i zdjęcia, oj rozmarzylam się...Tatry to moje marzenie od paru lat ale na razie nie zanosi sie na to by się spełniło..
OdpowiedzUsuńI to Małgosiu tak mocno ciągnie mnie w góry - to nieskończone piękno natury!
UsuńŻyczę Ci, byś spełniła swoje marzenie, bo doskonale rozumiem ten stan... sama mam
wiele punktów na mapie Polski, do których wciąż nie mogę dotrzeć, choć bardzo tego pragnę...
Pozdrawiam ciepło :-))
To uczucie gdy się jest na szczycie jest nie do opisania. Przepiękne widoki towarzyszyły Waszej wędrówce a te na koniec dnia są wręcz magiczne. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńOch tak... gdy wysiłek i zmęczenie długą wędrówką w upale, zwieńczone zostaną
Usuńzdobyciem upragnionego szczytu, to przepełnia mnie poczucie szczęścia i euforii!
Nagrodą są te fenomenalne górskie pejzaże ;-))
Przesyłam weekendowe pozdrowienia!
Anitko, wiesz, że uwielbiam Twoje tatrzańskie podróże i wspaniałe fotorelacje. Wspaniałe, magiczne widoki było Wam dane podziwiać. Krywania chyba nie uda mi się zdobyć ze względów zdrowotnych, ale tatry ciągle są na mojej liście miejsc do odwiedzenia... Pozdrawiam weekendowo :)))
OdpowiedzUsuńDroga Lusi, ogromną radość sprawia mi dzielenie się tatrzańskim pięknem :-))
UsuńMam świadomość, że dla wielu osób (z przeróżnych powodów) osobista wyprawa na dwutysięcznik, nie jest możliwa. Dlatego własnymi wspomnieniami wzbogaconymi fotorelacją, chcę "zabrać" moich Czytelników w te wyjątkowe miejsca.
Dziękuję Ci za przemiłe słowa i życzę, by udało się zrealizować wyjazd w Tatry!
Z wielką radością i przyjemnością przeczytałam I obejrzałam zdjęcia ze wspinaczki na Krywań. I ja kiedyś zdobywałam Krywań....ale to było ponad 20 lat temu. Całe zycie chodzę po Tatrach ale teraz już tylko po dolinach .
OdpowiedzUsuńA Tatry nazywam Najpiękniejszymi Górami Świata.
Bard?o serdecznie Cię pozdrawiam.
O jak miło, że znasz ten szlak z osobistego doświadczenia, choć minęło już
Usuńtrochę lat, gdy go zdobywałaś :-)) Wówczas nie było jeszcze krzyża na szczycie...
choć przecież nie o szczyty tylko chodzi, ale o radość obcowania z tatrzańska krainą!
Sama uwielbiam spacery przepięknymi dolinami, bo każdą z nich otacza inny krajobraz...
Lubię czytać Twoje posty, dlatego wiem, że moje ukochane Tatry, to dla Ciebie
Najpiękniejsze Góry Świata ;-))
Ślę uściski i pozdrowienia!
Ślicznie wyglądacie w tych chmurach :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Waszą pasję nieustannie...
Zdjęcie fantastyczne!
Ściskam serdecznie :)
Dzięki Polu! Mam to szczęście, że udało mi się zarazić męża pasją do górskich wędrówek.
UsuńJest wspaniałym kompanem ;-))
Słońca i uśmiechu dla Ciebie na kolejne październikowe dni!
Anitko, tak dokładnie opisałaś i zobrazowałaś przy pomocy wspaniałych zdjęć szlak na Krywań, że poczułam, jakbym prawie tam była:) Widoki ze szczytu niesamowite. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :-)) W swych fotorelacjach z ogromną przyjemnością dzielę się pięknem Tatr, a w opowieściach staram się oddać mój stosunek do tych wyjątkowych gór, który streściłabym w dwóch słowach: miłość i pokora...
UsuńPrzesyłam moc serdeczności!
Ostatnio za sprawą "czarnej tatrzańskiej serii", góry te wywołuja u mnie smutne odczucia.Dobrze ,że można zobaczyć ich inną stronę , dzięki Twoim fotorelacjom.Dziękuję.
OdpowiedzUsuńWiesz Jowi, ja patrzę na to w ten sposób, że góry były, są i będą trwać oraz kusić swym pięknem i potęgą a problem jest w nas, w ludziach... Nie znajduję odpowiedzi na pytanie, dlaczego wielu wędrowców ignoruje apele profesjonalistów, aby nie wychodzić w wysokie partie gór, bo aktualne warunki pogodowe są skrajnie niebezpieczne! Być może taki rodzaj adrenaliny polegający na kuszeniu losu i narażaniu własnego życia jest niektórym ludziom potrzebny, by żyć... lub w spektakularny sposób to życie zakończyć?
UsuńDziękuję Ci za odwiedziny i najserdeczniej pozdrawiam :-))
Kochana jak zawsze dziękuję za pamiec :) doceniam to bardzo. Jejku jak dawno mnie tu nie było a u Ciebie jak zawsze wspaniałe relacje. Gratulacje za zdobycie tak trudnej góry. Naprawdę zrobiłaś niespodziankę. Ja mam tak słabą formę ostatnio że nawet niewielkie szczyty które nie mają 1000 m potrafią mnie umęczyć. Cudowne panoramy. Zachwyt. Uściski dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńKasinyswiat
Kasiu, odczuwało się brak Ciebie w blogosferze, ale najważniejsze, że dałaś znać i wszystko jasne ;-)) Dziękuję Ci za tyle miłych słów i życzę, by pomyślnie rozwiązały się wszelkie problemy i trudności, które zaprzątają serce i umysł...
UsuńŚciskam mocno!
Great memories Anita. The Tatra Mountains are beautiful, the paths are high and difficult, but you love mountains and always tell and show us beautiful photos.
OdpowiedzUsuńThank you my dear!
UsuńIt's true, I love the mountains, especially the Tatras! Fabulous views from the peaks are a reward for the effort of the trip. It gives me great pleasure to share these mountain landscapes with people who, for various reasons, cannot reach the tops of the mountains.
Have a nice week :-))
Droga Anitko!
OdpowiedzUsuńKolejna, przepiękna górska relacja. Chłonę ją wszystkimi zmysłami. Swego czasu chodziliśmy oboje bardzo często po górach, a Tatry były szczególnie przez nas umiłowane. Oglądając wielokrotnie Twoje zdjęcia, zastanawiam się dlaczego nigdy nie byliśmy na Krywaniu. Teraz ten czas jest już za nami więc ta narodowa góra Słowaków pozostanie w naszych niespełnionych marzeniach... Możemy sobie jedynie zaśpiewać: Krywaniu, Krywaniu Wysoki, Lecom płynom spod Tobie potoki Tak się lejom moje łzy, Jak łone...
Ślę Ci moc uścisków i serdecznych pozdrowień:)
Dziękuję Łucjo za te ciepłe słowa :-))
UsuńZapragnęłam zmierzyć się z Krywaniem właśnie przez wzgląd na fakt, jakie znaczenie ma on dla Słowaków, którzy rokrocznie pielgrzymują na szczyt. I pomimo, że staram się zawsze dobrze przygotować do obranego celu wędrówki, to zaskoczył mnie trudnością na swym końcowym odcinku... dlatego w swych opowieściach nie oceniam, że jakiś szlak jest łatwy czy trudny, bo to tak niesamowicie subiektywne odczucia.
Gorąco Cię pozdrawiam i życzę udanego tygodnia :-))
Widoki zapierają dech w piersiach. Ale to zdjęcia ze słońcem wyłaniającym się zza chmur skradły moje serca.
OdpowiedzUsuńOch tak, w Tatrach taki spektakl natury jest zawsze nagrodą za długą i mozolną wędrówkę ;-))
UsuńSerdeczności posyłam!