Lipiec w ogrodzie ´22

Lipiec przyniósł zmiany… Po fali czerwcowych upałów
 nadeszło ochłodzenie a wraz z nim długo wyczekiwany deszcz.
Padało tak intensywnie, że trawnik odrodził się i zazielenił.
Nawet kwiaty cieszą swym urokiem dłużej, bo nie pali
ich delikatnych płatków, żar lejący się z nieba.

Uwielbiam obserwować, jak zmienia się ogród –
tę sezonowość, gdy jedne rośliny kończą już
kwietny spektakl, a oczy cieszą kolejne,
które dopiero otwierają swe pąki.

Lipcową nowością na rabacie i kolorystyczną niespodzianką były
dla mnie dwie malwy. Gdy je kupowałam, pąki dopiero się zawiązywały,
więc nie sposób było przewidzieć, w jakich barwach będą kwiaty (być może
pamiętacie o mojej ogromnej niechęci do koloru żółtego i czerwonego).
Spodziewałam się, że będą to pojedyncze kwiaty, tak dobrze mi znane
z wiejskich ogródków… a tu przemiła niespodzianka. Są to malwy
pełne, których kwiatostany podczas kwitnienia prezentują się
zjawiskowo! Obie odkryły swój urok – jedna w subtelnym,
łososiowym kolorze, którego dotąd brakowało
wśród kwiatów w moim ogrodzie …

druga prezentuje kilka odcieni różu.

Chciałam, by malwy zdobiły rabatę, ponieważ są piękne
i dostojnie prezentują się na tle kamiennego ogrodzenia.

Malwy stanowią tło dla floksa (jednego z trzech)
o ślicznych, gęstych liliowobiałych kwiatostanach.


Bliskie sąsiedztwo tych roślin sprawia wrażenie sielskie i romantyczne ;-))

Kolejne floksy w odcieniach różu…

i liatry w podobnej kolorystyce.

Obie niesamowicie wabią motyle.

Skoro o wabieniu mowa, to takiego nalotu owadów,
jak na czosnku sinawym, nie widziałam na żadnej innej roślinie.

Jego kuliste baldachy pełne są skrzydlatych gości.


Zapachem i delikatnością kwiatów czarują lawendy.

W pełnym rozkwicie jest już ostróżka wielkokwiatowa.

Lipiec to czas jeżówek.

Śliczne i silne to kwiaty,
stale odwiedzane przez motyle.

Jeszcze jedną nowość pragnę Wam zaprezentować –
to bardzo dobrze znane i lubiane liliowce. Dotąd omijałam te kwiaty
szerokim łukiem, ponieważ gdziekolwiek je widziałam, to zawsze w nielubianej
przeze mnie kolorystyce. Niewiele o nich wiedziałam, a moje uprzedzenie wynikało
też z faktu, że te, które rosną w ogródku sąsiadki, są tak niemożliwe do ujarzmienia.
Wypuszczają podziemne kłącza, mają luźny pokrój, „pokładają się” i rozrastają
wszędzie dookoła. Potrzebowałam jednak uzupełnić braki na rabacie
(po wiosennej dewastacji tej części ogrodu przez koparkę).
Szukałam bylin typowo letnich, długo kwitnących,
w jasnej kolorystyce i wszystkie ścieżki
prowadziły do… liliowców.
Uśmiechały się do mnie
na ryneczku u sprzedawców kwiatów,
czy podczas zakupów w markecie budowlanym,
gdy właśnie dostarczono paletę tych bylin. Dlatego
postanowiłam dać im szansę i zgłębić temat w internecie.
Wybór odmian jednokolorowych czy wielobarwnych okazał się
imponujący, a gdy z ekranu komputera uśmiechnął się do mnie
liliowiec „Siloam David Kirchhoff” to już wiedziałam,
że muszę mieć to cudo ;-)) Zobaczcie sami…

Jest dokładnie taki, jak wynika z opisu tej odmiany a oferował go jedyny sprzedawca
na aukcji popularnego portalu: „jasnoróżowy kwiat z zielonkawożółtym gardłem,
malinowym okiem i delikatną falbanką”
– dla mnie przepiękny!!! To niewielki
liliowiec rosnący w kępie, kwitnący obficie i doskonały na przód rabaty.
Zakupiłam dwie sadzonki i pomimo malutkich rozmiarów –
pierwszy z nich, już wydał czarujący kwiat 🌸

Po kolejną odmianę wróciłam do opisanego wyżej marketu.
Tam upolowałam liliowiec „Mini Pearl.” Jego kwiaty nie są już
tak spektakularne, ale delikatna, łososiowa barwa wspaniale
komponuje się z malwami kwitnącą w tym samym okresie.

Wyróżnia się kwiatami zdobionymi delikatną falbanką,
które kwitną bardzo obficie, co w połączeniu z niewielkim
rozmiarem i kompaktowym wzrostem wygląda efektownie.

Ostatni z zakupionych liliowców, jeszcze nie wydał kwiatów, więc na swą
prezentację musi poczekać ;-)) Wspomnę jeszcze o kwiatach, które
nie przezimują w naszym klimacie, ale wciąż jestem pod ich
urokiem, dlatego kolejny rok z rzędu kupuję i sadzę
gaurę Lindheimera  za jej zwiewność,
delikatność i długie kwitnienie…

oraz stokrotkę afrykańską, która od maja
do października obsypuje się na nowo kwiatami.

A co dzieje się poza rabatą bylinową?
Zakwitła trzykrotka wirginijska

w warzywniku gąszcz zieleniny z najulubieńszą rukolą na czele,
czyli składniki sałatek oraz pory, selery, pietruszka i wiadomo… Baby Boo ;-))


W kąciku owocowych obficie obrodziły porzeczki…


borówka amerykańska, której owoce znikają w mgnieniu oka.

I jeszcze agrest, który dzięki słonku nabrał rumieńców ;-))

Tak apetycznie kończę i zapraszam Was do odwiedzin oraz
 komentarzy, a ja tymczasem wyloguję się na tydzień z internetu,
aby spędzić z mężem urlop z dala od domu i… komputera ;-))
Ściskam Was mocno, pozdrawiam gorąco i do usłyszenia !

Anita 

Komentarze

  1. Ojej! te malwy wygrywają!!! co za cudo! a potem liliowce...cudny ogród!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe kwiaty pokazałaś. Wyobrażam sobie jak wygląda interesująco ogród w całej okazałości. Ja do tej pory też kojarzyłam liliowce tylko z jedną odmianą z pomarańczowymi kwiatami, których nie lubiłam. Życzę pięknego urlopu i wielu wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hello Anita. Your garden is wonderful in July. I love your phlox and currant bushes. What do you make with berries? Wish a good holidays, sure your garden will be nice when you be back.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakbym była w ogródku mojej Mamy :)
    Czarujesz Anitko.
    Udanego urlopu ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Wowwww Anita ! Your garden is so so so beautiful 🍀🌸🍀🌺🍀💗 love it ! Ria

    OdpowiedzUsuń
  6. Anitko, Twoje malwy są przepiękne! Cieszę się że polubiłaś liliowce i zdobyłaś piękne odmiany. Jeżówki kocham i ciągle ich przybywa w moim ogrodzie. Gaury też bardzo lubię za ich zwiewność i miałam w zeszłym roku białą i różową - biała przetrwała zimę i kwitnie, choć ma mniej kwiatów. Twój warzywnik i kącik owocowy prezentują się bardzo okazale i możesz cieszyć się bogatymi zbiorami. Uściski dla Ciebie :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Anitko, masz piękny, pastelowy ogród. Twoje malwy to marzenie, bujne kwiaty i ten kolor, takich kwiatów poszukuję, chociaż staram się nie wprowadzać za dużo gatunków. Liliowce też mnie zachwyciły, jak i warzywnik i krzewy owocowe, prawdziwie bogate zbiory będą.
    Pozdrawiam cieplutko.:))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zrozum swoje choroby…

Arboretum Wojsławice – raj dla miłośników ogrodów…

Życzenia nadziei, wiary i miłości w epidemii bezsilności…

Dynie Baby Boo z mojego warzywnika…

NEAPOL - pod radosnym słońcem południa.

Nadchodzi czas Wielkanocy…

Kwiecień w ogrodzie ´24

Kanon kobiecego piękna – każda epoka ma swój własny…

TATRY – Z Kasprowego na Giewont zimą

Zapachniało, zajaśniało… wiosna, ach to ty!