Jesień powitałam w Bieszczadach…

w miejscach, do których zawsze z radością, tak chętnie wracam.
Tym razem była to weekendowa wycieczka z moją „zawodową” ekipą.
Nim jednak dotarliśmy na bieszczadzkie drogi, tradycji musiało stać się zadość,
dlatego zatrzymaliśmy się nad Jeziorem Solińskim – bramą do Bieszczad.
Był czas na relaksujący rejs po jeziorze…










i przyjemny spacer po zaporze.




Było też ogromne rozczarowanie po zwiedzeniu wnętrza zapory.
To, że jest ona obiektem strategicznym, nikt nie musi mnie przekonywać,
 lecz zasady bezpieczeństwa, jakim zostają poddani zwiedzający, podniosły mój
poziom oczekiwań. Mimo, że nie jestem fanką techniki, to spodziewałam się zobaczyć
chociaż część urządzeń odpowiadających za pracę największej hydroelektrowni w kraju.
Po obejrzeniu filmu o budowie zapory w Solinie oraz elektrowni szczytowo-pompowej,
poinformowano nas, że będziemy pod stałym nadzorem kamer a także zostaniemy
poddani drobiazgowej kontroli: obowiązkowe podpisanie regulaminu zwiedzania,
okazanie dowodu osobistego, przejście przez bramki bezpieczeństwa, kontrola
wykrywaczem metali, przegląd torebek (i wnoszonych rzeczy osobistych),
kask na głowę i w drogę! Pracownik zapory w roli przewodnika
wprowadził nas do obiektu i jeszcze raz powtórzył te same
treści, które usłyszeliśmy w filmie, więc z miejsca
poczułam się jak idiotka, do której trzeba
mówić dwa razy, bo raz nie zrozumie
i na pewno nie zapamięta 😠

Właśnie tu, we wnętrzu elektrowni pracują 4 potężne turbiny
tupu Francisa… ale nie róbcie sobie jakichś nadziei na to, by zobaczyć je
z bliska. Są tak zainstalowane (poniżej posadzki), że widzimy z góry jedynie ich
potężne, stalowe „pokrywy.” Następnie zostaliśmy wprowadzeni do wnętrz zapory…
gdzie poza murowanymi, zawilgoconymi i zimnymi, sztucznie oświetlonymi korytarzami,
nazywanymi przez pracowników szumnie „galeriami,” nie zobaczyliśmy nic więcej! I nie
zrobiła na mnie żadnego wrażenia informacja, że korytarz, na którym się znajdowaliśmy
położony był 6 metrów pod lustrem wody. Wciąż jednak miałam nadzieję, że wspinając
się po schodach w górę, przewodnik odkryje przed nami jakiś skryty i fascynujący świat
machin i urządzeń… gdy tymczasem otworzył drzwi … i wyprowadził nas z zapory!!!

Tylko dla formalności wspomnę, że nie ma mowy o zrobieniu choćby jednego
zdjęcia (wiadomo – obiekt strategiczny). Zakaz fotografowania brzmi dla mnie
nieco absurdalnie, bo nie wiem co miałabym tam uwiecznić na zdjęciach???
Moi Drodzy, poświęciłam tej wątpliwej „atrakcji” tyle słów, aby opisać,
dlaczego okazała się dla mnie tak rozczarowująca. Zatem, jeśli kiedyś
zdecydujecie się wybrać tam osobiście, to pamiętajcie ostrzegałam,
że NIC NIE ZOBACZYCIE !!! Zamiast tracić czas na coś, co atrakcją
nie jest, lepiej wyruszyć na spotkanie z bieszczadzką przyrodą
i prawdziwymi atrakcjami (o nich opowiem innym razem).
Po drodze zawitaliśmy jeszcze w Myczkowcach na
smaczny obiad w restauracji „Myczkowianka.”

Nie dość, że dobrze karmią, to dodatkowym atutem jest
położenie lokalu, tuż obok zapory na Jeziorze Myczkowieckim,
leżącym u podnóża Bieszczad. Ten sztuczny zbiornik powstał po
wybudowaniu tamy na rzece San. Pełni funkcję retencyjną
i jest też zbiornikiem wyrównawczym dla znacznie
większego Jeziora Solińskiego.




Jezioro Myczkowieckie nie jest jednak przyjazne kąpielom,
ze względu na duże wahania poziomu wody oraz niską temperaturę
wód wpływających z dnia zbiornika Solińskiego. Otoczone wzgórzami,
siecią szlaków turystycznych oraz trzema rezerwatami, stanowi
świetną bazę wypadową do spacerów po okolicach.





I choć weekend, w którym powitaliśmy jesień nie oddaje w pełni piękna
tej pory roku na bieszczadzkim krajobrazie, to serdecznie polecam
Wam Bieszczady na październikowe wojaże, gdy jesienne
kolory rozleją się na otaczające tę krainę pejzaże 🍂

Pozdrawiam słonecznie!
Anita

Komentarze

  1. Marzę o październikowych Bieszczadach, niestety nie zawsze uda się wstrzelić w pogodę. To wyjątkowa kraina. Zapora raczej mnie nie przyciągnie:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale to rozumiem Basiu, bo tylko pogodna aura podkreśla wyjątkowe piękno jesiennych krajobrazów i umożliwia długie, niespieszne wędrówki.
      Pozdrawiam najserdeczniej!

      Usuń
  2. Jeziora Solińskie i Myczkowieckie tchną ciszą i spokojem. Nie dziwi mnie Twoje rozczarowanie zwiedzaniem wnętrza zapory - jeśli praktycznie nic nie pokazują, to po co w ogóle udostępniają ją do zwiedzania? Dawno nie byłam w Bieszczadach, ale pamiętam je w kolorowej jesiennej odsłonie... Czekam na dalszy ciąg bieszczadzkiej opowieści i pozdrawiam w pochmurny niedzielny poranek :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusi, znów przekonałam się, że piękno natury doskonale rekompensuje niedostatki "atrakcji" wymyślonych przez człowieka. To zwiedzanie wnętrz zapory ma chyba tylko służyć wyciągnięciu pieniędzy z kieszeni zwiedzających przez Polską Grupę Energetyczną, bo to ona zarządza elektrownią i odpowiada za regulamin zwiedzania obiektu. Na szczęście kolejne atrakcje naszej wycieczki przyniosły tylko pozytywne emocje, ale z szacunku do moich Gości opowiem o nich innym razem, bo mam wybitny talent do tworzenia bardzo długich postów ;-))
      Życzę Ci pogodnego tygodnia i wielu miłych chwil na kolejne październikowe dni!

      Usuń
  3. Ależ tam pięknie i na dodatek przecudna jesienna pogoda. Podziwiam przepiękne zdjęcia i spektakularne widoki na krajobrazy Bieszczadów. Wiem, że wybiorę się na rejs po Jeziorze Solińskim. Posłucham Twojego ostrzeżenia i nie pójdę zwiedzać wnętrza zapory. Trochę mnie śmieszą takie restrykcje przy zwiedzaniu, szczególnie teraz w XXI wieku przy tych wszystkich satelitach szpiegowskich NOSS.
    Przesyłam garść ciepłych, jesiennych pozdrowień:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo, wyobraź sobie, że ten miniony weekend, gdy powitaliśmy jesień na Podkarpaciu, miał dwa oblicza. Powyższa relacja dotyczy soboty (23 września), gdy po pochmurnym poranku (widać to podczas rejsu), wyszło słonko a temperatury poszybowały mocno w górę. Niestety prognozy wieszczące załamanie pogody w niedzielę sprawdziły się :-(( I nawet nie przeszkadzały mi mgły, czy późniejsza mżawka, ale temperatura, która dramatycznie poszybowała w dół. Na szczęście byliśmy przygotowani na niedzielne zimno i poubieraliśmy się ciepło, bo jadąc odkrytymi wagonikami Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej towarzyszyła nam temperatura ok. 12 stopni Celsjusza!
      Mimo to, polecam jesienne Bieszczady i życzę, by przyświecało Wam słonko podczas podróży po tej cudownej krainie jezior, wzgórz, lasów i połonin :-))
      Dołączam uściski i pozdrowienia!

      Usuń
    2. Droga Anitko!
      Bardzo dziękuję za mejla. Zapoznałam się z ofertą.
      Uściski i pozdrowienia:)

      Usuń
    3. Cieszę się i najcieplej pozdrawiam :-))

      Usuń
  4. Nigdy nie widziałam gór jesienią... mam namiastkę tutaj, ale to nie to samo. Widoki muszą być obłędne, szczególnie jeśli swoje najpiękniejsze oblicze pokaze złota i słoneczna jesień:))
    Piękne widoki Anitko.
    Co do zwiedzania to znów natura wygrała :))
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu, jesienne Bieszczady są absolutnie magiczne! Ta mozaika ciepłych żółci, pomarańczy, czerwieni i brązów drzew liściastych w towarzystwie zieleni drzew iglastych to coroczny, fascynujący spektakl natury! I cóż, doskonale Cię rozumiem, że gdy dzieli nas znaczna odległość od miejsc nawet tak magnetyzujących, to proza życia i zawodowe obowiązki nie umożliwiają spełnienia zwłaszcza takich - podróżniczych pragnień ;-)) Może kiedyś nadarzy się okazja, byś zobaczyła góry jesienią - z całego serca tego Ci życzę i pozdrawiam najcieplej!

      Usuń
  5. Szkoda, że zwiedzanie zapory jest tak rozczarowujące, mam nadzieję, że zarówno Bieszczady jak i okolice Jeziora Myczkowieckiego szybko ukoiły żal. No i Kochana, jesień powitałaś w Bieszczadach a to samo w sobie jest szczęściem bezgranicznym, niech cała jesień będzie przepełniona dobrymi momentami.
    Pozdrawiam cieplutko przed spacerem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, na szczęście tamten weekend miał mocno napięty program wycieczki i dużo fajniejsze atrakcje w planie. Ponadto nie będąc fanką techniki, nie robiłam sobie nadziei na jakieś wielkie WOW, ale ta cała drobiazgowe kontrola sprawiła, że moja ciekawość poszybowała w górę. Poczułam się jakbym co najmniej miała zwiedzać naszpikowaną najnowszymi technologiami siedzibę NASA ;-)) Dlatego uznałam, że muszę podzielić się moim rozczarowaniem, bo to istna kpina z osób, które nabiorą się na tą rzekomą atrakcję. I masz rację, sam fakt powitania jesieni w Bieszczadach i w tak wybornym towarzystwie, był dla mnie radosnym przeżyciem, a kontakt z naturą zrekompensował wszelkie inne niedostatki ;-))
      Życzę Ci pięknej jesieni, bo obie nie lubimy zimna, deszczu i szarugi, a podzielamy pasję "rowerowania," więc niech moc słońca będzie z nami!

      Usuń
  6. Bieszczady są piękne, a Ty Anitko bardzo ciekawie opisałaś miejsca i pokazałaś ich naturalny urok. A to, na co nie mamy wpływu, trzeba zaakceptować, cóż...
    Jesień jest piękna na zwiedzanie. Zwłaszcza tegoroczna :)
    Ściskam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polu, sam fakt, że mogłam witać jesień w Bieszczadach, w towarzystwie moich fantastycznych babek, z którymi mam przyjemność pracować, wystarczył do poczucia szczęścia :-)) A urok bieszczadzkiej krainy kusi mnie niezmiennie... od lat ;-))
      Przesyłam moc najcieplejszych pozdrowień!

      Usuń
  7. Super fotorelacja z Bieszczad! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Doris! To tylko przedsmak i zapowiedź kolejnych bieszczadzkich atrakcji ;-))
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  8. Witaj Anitko ,Byłam w Bieszczadach kilka lat temu. Oczywiście rejs po jeziorze i spacer po zaporze obowiązkowo. Nie mieliśmy w planie zwiedzania wnętrza zapory i jak widzę to bardzo dobrze bo ominęło nas rozczarowanie. Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Teniu - jak miło, że jesteś! Widzisz to są atrakcje, których nie sposób ominąć w drodze w Bieszczady. Jezioro Solińskie nazywane jest nawet "bieszczadzkim morzem," a otaczające go krajobrazy i zielone wzgórza przesądzają o walorach tego miejsca :-))
      Przesyłam Ci najcieplejsze pozdrowienia i życzenia pięknej, złotej jesieni!

      Usuń
  9. Nie miałem nigdy okazji być jesienią w Bieszczadach, sądzę że widoki są wówczas obłędne. Byliśmy latem i raz wiosną i też skorzystaliśmy z rejsu po jeziorze, zapory nie zwiedzaliśmy i widzę, że nie ma czego żałować. W tej chwili wiem, że nieprędko pojedziemy gdziekolwiek więc z przyjemnością pozostanę odwiedzającym zaprzyjaźnione blogi. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda - Bieszczady w jesiennych barwach prezentują się obłędnie!
      Życzę więc, byście kiedyś osobiście mogli podziwiać ten zjawiskowy spektakl natury, nawet jeśli na jakiś czas musicie ograniczyć podróżniczą aktywność. Mam nadzieję, że u Was wszystko OK... nie zaszkodzi jednak życzyć dużo zdrowia!
      Dołączam moc pozdrowień!

      Usuń
  10. Zdjęcia zbiornika w Solinie są cudowne, mam wrażenie, jakbym za chwilę mogła dotknąć tej wody i poczuć jej chłód... I oczywiście rejs musiał być cudownym przeżyciem. Szkoda tylko, że nie do końca udane zwiedzanie, ale dzięki za ostrzeżenie... będę wiedziała, żeby przypadkiem nie nastawiać się na jakieś atrakcje z wnętrza zapory. Wprawdzie nie planuję na razie wycieczki w te rejony, ale nigdy nie wiadomo :)... Uściski Anitko i dzięki za piękną, wirtualną wycieczkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko, Jezioro Solińskie to dla mnie mocno sentymentalne miejsce... tyle wspomnień się z nim wiąże ;-)) Dlatego każdy wyjazd w Bieszczady z przystankiem nad jeziorem, budzi we mnie moc pozytywnych emocji! Nawet taka "pseudoatrakcja" nie była w stanie popsuć mi humoru, ale musiałam podzielić się swoimi odczuciami, by Ktoś z moich Gości nie nabrał się na tę "ofertę."
      Dziękuję Ci za miłe słowa i ślę najcieplejsze - już październikowe pozdrowienia :-))

      Usuń
  11. Pierwsze z wakacji pod namiotem z chłopakiem, spędzałam jako 17latka nad Soliną. Ależ to wtedy inaczej wyglądało. Nie było tej komercji, początek lat 90, bida z nędzą - ale klimat był nie do podrobienia. Ale chętnie bym się po Solinie przepłynęła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sivko, my z tego samego pokolenia, więc doskonale pamiętam klimat tamtych lat i tę bidę
      z nędzą! A jako, że w Bieszczady mam blisko, więc bywałam często... ach tyle wspomnień...
      Tyle, że lata temu spędzałam na jeziorze godziny pływając kajakiem, a teraz częściej statkiem ;-))

      Usuń
  12. Dzięki za wielce relaksujący rejs i spacerek.
    Wybieram się w tamte rejony w listopadzie, więc dzięki za poradę.
    Czekam na dalej....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula, cała przyjemność po mojej stronie ;-))
      Pozostaje mi tylko życzyć Ci udanej i pogodnej listopadowej aury, byś mogła w pełni cieszyć się urokiem bieszczadzkich krajobrazów!
      Pozdrawiam październikowo!

      Usuń
  13. Nie miałam jeszcze okazji tam być, dlatego cieszę się, że mogłam z Tobą co nieco pozwiedzać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te góry i ich okolice mają swoją wyjątkowość... lubię tam wracać, a w przyszłych postach zaproponuję bieszczadzkie atrakcje, zatem już dziś zapraszam Cię Kasiu :-))

      Usuń
  14. Droga Anito. Bieszczady to było nasze ulubione miejsce wakacyjne i przeszliśmy je wzdłuż i wszerz. Solina i Myczkowce były tylko przystankiem przed pobytem w tych uroczych górach. Przykre, że na siłę tworzone atrakcje nie sprawdzają się. Bieszczady jesienne są przepiękne, jeszcze piękniejsze, niż letnie i widać to na Twoich pięknych zdjęciach.
    Życzę Ci przyjemnych dni październikowych i serdecznie pozdrawiam.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celu, to wspaniale, że Bieszczady są częścią Waszych wakacyjnych wspomnień.
      Te góry mają swoje osobliwe piękno oraz wciąż dziki, wyjątkowy krajobraz.
      Wędrówki po bieszczadzkich szlakach na zawsze zapadają w pamięć :-))
      Dziękuję Ci za miłe słowa i odwzajemniam serdeczne życzenia!

      Usuń
  15. Odpowiedzi
    1. Witaj Urszulo! Miło Cię gościć :-))
      Bieszczady magnetyzują i dlatego z ogromnym sentymentem wracam tam od lat...

      Usuń
  16. Nie widziałam Bieszczad jesienią. Wyobrażam sobie jak jest pięknie. Dzięki Twoim przepięknym zdjęciom poczułam się jak bym tam była. Szkoda, że jesteś rozczarowana, bo rzeczywiście po co organizują zwiedzanie skoro nic nie można zobaczyć. Pozdrawiam serdecznie 🍁🌿

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Janeczko, te powyższe kadry to tak naprawdę przedsmak Bieszczadów. Jezioro Solińskie nazywane jest bramą do tej pięknej krainy, a okoliczne wzgórza to zapowiedź fascynującej przyrody, która w wielu zakątkach tego pasma górskiego zachowała swój dziki, naturalny charakter.
      Jeśli zaś chodzi o możliwość zwiedzenia zapory wewnątrz, to podzieliłam się moim rozczarowaniem, by kolejne osoby nie dały się nabrać na tą rzekomą atrakcję! To strata czasu i pieniędzy... O ciekawych atrakcjach Bieszczadów opowiem innym razem.
      Dziękuję Ci za serdeczne odwiedziny! Życzę słonka i ciepła na kolejne październikowe dni :-))

      Usuń
  17. Marzą mi się jesienne Bieszczady. Może za kilka lat zrealizuję to marzenie. Albo wcześniej, gdy zmienię pracę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całego serca zatem, życzę Ci, by podróż w Bieszczady jesienią mogła jak najszybciej się ziścić... byś nie musiała na to czekać kilku lat ;-))
      Serdeczności zasyłam!

      Usuń
  18. Anita, wonderful photos of the lake and surrounding landscapes. I see that the forest is very close to the water. The water level probably changes slightly. It’s a pity that you wasted time visiting the dam where you weren’t shown anything interesting.
    The nature is very beautiful, a wonderful vacation.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My dear, even the surroundings of the Bieszczady Mountains are beautiful and picturesque. However, mountains densely covered with forests in autumn are landscapes in shades of gold, orange, red, brown and green of coniferous trees. Unfortunately, my trip took place on the first day of autumn, so I couldn't experience this beautiful spectacle of nature yet ;-))
      Thank you for your nice visit!
      Have a nice week :-))

      Usuń
  19. W Bieszczadach byłam raz, w wieku 10 lat, i od razu zakochałam się w tej krainie. Marzę, aby jeszcze kiedyś zobaczyć tą piękną okolicę. A takie zdjęcia tylko nakręcają moje marzenie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolino, życzę Ci powrotu w Bieszczady, najlepiej w październiku, gdyż w jesiennych barwach to pasmo górskie prezentuje się absolutnie magicznie :-))
      Przesyłam najcieplejsze pozdrowienia!

      Usuń
  20. Piękne zdjęcia. Byłam nad Jeziorem Solińskim, ale ogólnie słabo znam tamte okolice. Od dawna marzy mi się wycieczka Bieszczady. Może kiedyś... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Ci Bieszczady, zwłaszcza jesiennie... dlatego życzę powrotu w tą wciąż pełną naturalnego piękna krainę!
      Serdecznie pozdrawiam ;-))

      Usuń
  21. Jesień w Bieszczadach to magiczny czas, pełen barw i niezwykłych widoków. Niestety, Wasza wizyta w zaporze Solina okazała się małym rozczarowaniem, ale dobrze, że teraz możecie ostrzec innych podróżników, aby nie spodziewali się tam spektakularnych widoków. Cieszę się, że odnieśliście przyjemność z rejsu po Jeziorem Solińskim, a restauracja "Myczkowianka" na pewno była miłym punktem odpoczynku.O ile zapora może nie zachwyciła Was swoją architekturą i możliwościami zwiedzania, to na pewno Bieszczady w okresie jesieni zrobiły na Was wrażenie. Te piękne krajobrazy, malownicze wzgórza i szlaki turystyczne tworzą wyjątkowy nastrój. I choć październik może przynosić chłodniejszą pogodę, to roztańczona paleta jesieni robi ogromne wrażenie.

    Dziękuję za podzielenie się Waszymi przygodami w Bieszczadach. To zawsze miło dowiedzieć się o Waszych podróżniczych doświadczeniach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, na pewno się ze mną zgodzisz, że podróże to nie tylko nieustanne zachwyty, dlatego zawsze chętnie dzielę się swymi (subiektywnym) odczuciami o poznanych miejscach. I choć sama natura potrafi tworzyć cuda wobec, których nie raz brak mi słów do opisania jej piękna, to uważam, że człowiek nie jest twórcą doskonałym. Warto zaznaczyć jednak, że jako ludzie potrafimy mieć niesamowicie odmienne wrażenia po poznaniu tych samych miejsc, czy dzieł architektury. Jednak to rozczarowanie - zwane zwiedzaniem wnętrza zapory - to po prostu kpina z odwiedzających. Cały ten rygorystyczny regulamin, obostrzenia, zakazy, nakazy, które rozbudzają nasze nadzieje... to bezczelne wyciąganie pieniędzy z kieszeni turysty przez Polską Grupę Energetyczną zarządzającą obiektem. Musiałam o tym napisać, bo po ludzku, po prostu poczułam się oszukana. Pracownik zapory przeprowadził nas po jej zimnych i zawilgoconych korytarzach, nie widzieliśmy żadnych urządzeń odpowiadających za pracę tej strategicznej budowli, po czym wyszliśmy na zewnątrz! I nie koszt biletów wstępu jest tu najważniejszy, bo nawet jeśli można by wnętrza zapory zwiedzić za darmo, to absolutna strata czasu, który lepiej spędzić obcując z przepiękną bieszczadzką przyrodą!
      Mam nadzieję, że chociaż przyjaciele mojego bloga nie dadzą się nabrać na tę rzekomą atrakcję!
      Dziękuję Ci za piękny komentarz, miłe słowa i dołączam moc najcieplejszych pozdrowień!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zrozum swoje choroby…

Arboretum Wojsławice – raj dla miłośników ogrodów…

Dynie Baby Boo z mojego warzywnika…

Życzenia nadziei, wiary i miłości w epidemii bezsilności…

NEAPOL - pod radosnym słońcem południa.

Nadchodzi czas Wielkanocy…

Kwiecień w ogrodzie ´24

Kanon kobiecego piękna – każda epoka ma swój własny…

TATRY – Z Kasprowego na Giewont zimą

Zapachniało, zajaśniało… wiosna, ach to ty!