Zaczęło się od trzęsienia ziemi…
jak
u Hitchcocka… a potem napięcie tylko rosło!
Tego nie byłam w stanie przewidzieć, a wydarzyło się naprawdę.
„Wstrząsająco” rozpoczęła się moja przygoda w San Pedro de Atacama w Chile.
Miasteczko
powstało wokół oazy na pustyni Atacama, na suchym płaskowyżu.
Położone na wysokości ok. 2400 m n.p.m., w cieniu wulkanu Licancábur –
jednego
z najwyższych (5916 m n.p.m.) wygasłych wulkanów w Andach w centrum niezwykle
interesującego geologicznie regionu z ogromnymi, słonymi jeziorami, gorącymi
źródłami oraz niespotykanymi formacjami skalnymi. San Pedro de Atacama
jest doskonałą bazą wypadową do zwiedzania pustyni, a miejscowe
biura turystyczne oferują szeroką gamę wycieczek.
San
Pedro de Atacama to obowiązkowy przystanek
na trasie odkrywania andyjskiej Ameryki Południowej.
Do San
Pedro de Atacama przyjechaliśmy w godzinach popołudniowych.
Powitała nas charakterystyczna, niska zabudowa miasteczka-oazy...
oraz
miejscowy bazarek z pięknym rękodziełem.
Późnym
popołudniem dotarliśmy do naszej bazy noclegowej.
Był wieczór, godz. 21.40, zgasiłam światło i położyłam się spać, ponieważ
następnego dnia czekała mnie bardzo wczesna pobudka. Nie zdążyłam usnąć,
gdy nagle usłyszałam, jak trzeszczy drewniany sufit i natychmiast poczułam, że
mocno kołyszę się raz w prawo, raz w lewo... i to niestety nie był koszmarny sen,
ani stan upojenia. Nim uwierzyłam, co się dzieje, trzęsienie ziemi, już się
skończyło.
To nieprawdopodobny chichot natury, ponieważ dokładnie tego dnia podczas
kolacji
Susana, goszcząca naszą grupę w swych parterowych bungalowach, przekazała nam
informację, że w przypadku trzęsienia ziemi, zbiórka jest na parkingu przed
recepcją.
Och, jak mnie ubawiło to ostrzeżenie - jasne… trzęsienie ziemi, ależ było na
ten temat
żarcików. Jednak tuż po trzęsieniu, nie było mi już do śmiechu. Szybko podniosłam
się
z łóżka, ubrałam (temperatury spadają tam nocą poniżej zera, ponieważ w Ameryce
Południowej panuje aktualnie zima) i udałam się zgodnie z wytycznymi do wyjścia.
Tym bardziej, że wyobraźnia natychmiast zaczęła podpowiadać, że jest coś
takiego, jak wstrząsy wtórne, czy niszczycielskie fale tsunami.
Teraz
kilka faktów, o których można przeczytać w internecie:
W
dniu 18 lipca 2024 r. o godz. 21:50 czasu lokalnego, w regionie Antofagasta w Chile
miało miejsce bardzo silne trzęsienie ziemi o magnitudzie M 7,4. Epicentrum
tego
zdarzenia zlokalizowane było około 44 km na południowy wschód od miasta San
Pedro de Atacama w Chile. Według European-Mediterranean Seismological
Centre (EMSC) źródło wstrząsu zlokalizowane było na głębokości 128 km
(co prawdopodobnie zmniejszyło intensywność wstrząsów, gdyż im
głębsze trzęsienie ziemi w momencie uderzenia, tym mniej
niszczycielski wstrząs wywoła na powierzchni).
Duża
litera M oznacza magnitudę, czyli liczbową miarę, w której
podaje się wielkość trzęsień ziemi. Warto wiedzieć, że trzęsienia ziemi
określa się nie w skali liniowej, ale w skali logarytmicznej, czyli każda
kolejna magnituda jest dziesięć razy większa od poprzedniej.
Następnego
dnia w godzinach porannych Prezydent Chile
Gabriel Boric powiedział, że jego rząd dokładnie bada obszar, ale
„jak dotąd nie ma doniesień o rannych ani poważnych zniszczeniach”.
Trzęsienie o magnitudzie M 7,4 nie uruchomiło alarmu przed tsunami.
Chile położone jest w tzw. Pacyficznym Pierścieniu Ognia. To najbardziej
aktywna sejsmicznie strefa na Ziemi. Ciągnie się wokół Oceanu Spokojnego,
od wybrzeży Ameryki Południowej, poprzez zachodnie wybrzeże Ameryki
Północnej, aż po Azję Wschodnią i Australię. W tym regionie znajduje się
wiele aktywnych wulkanów, a trzęsienia ziemi są częste ze względu
na liczne oraz intensywne ruchy płyt tektonicznych.
Większość
z nas o trzęsieniach ziemi dowiaduje się z telewizji
lub internetu, bo tak się szczęśliwie składa, że Polska nie leży na terenie
aktywnym sejsmicznie i zjawisko to u nas nie występuje. Trzęsienia ziemi są
jednymi z najbardziej nieprzewidywalnych i potencjalnie niszczycielskich
zjawisk
naturalnych... a czas trwania trzęsienia ziemi może być różny. Zależy też od
wielu
czynników, takich jak wielkość uwolnionej energii, rodzaju ruchu płyt
tektonicznych,
które spowodowały trzęsienie oraz cech geologicznych regionu, w którym dochodzi
do trzęsienia. Trzęsienia ziemi to zjawiska intensywne i krótkotrwałe. Większość
z nich
trwa od kilku sekund do kilku minut. Po głównym wstrząsie, który jest
najmocniejszym
punktem trzęsienia ziemi, często występują tzw. wstrząsy wtórne – te choć
mniejsze,
mogą nadal powodować szkody, zwłaszcza w budynkach osłabionych przez główne
trzęsienie. Silne trzęsienia ziemi zazwyczaj skutkują wieloma ofiarami wśród
ludzi
i ogromnymi stratami materialnymi. Przeżycie tak niewyobrażalnej siły natury to
surrealistyczne doświadczenie, które porównać można z innymi katastrofami
naturalnymi, ponieważ tylko jedno jest pewne - całkowity brak kontroli
nad sytuacją…To wielkie szczęście, że skończyło się tylko na strachu,
ale to jeden z wielu powodów, dla których podróży przez
Amerykę Południową, nigdy nie zapomnę 😉
Wam Kochani życzę bardzo spokojnych
i pogodnych, letnich dni.
Anita
How far you've flown, Anita. I like the wooden roof of the church. Of course, how can you forget an experience like an earthquake! It's good that everything ended without injuries.
OdpowiedzUsuńOh my dear, I have dreamed of traveling around South America for a long time. I am very happy that I managed to make this dream come true. My fiftieth birthday was a perfect occasion for this... and I received the earthquake for free. Now I can afford to joke, because this unimaginable force of nature did not cause any casualties or material losses.
UsuńBest regards!
Z zaciekawieniem obejrzałam Twoje fotografie z Ameryki Południowej oraz przeczytałam cudowną relację. Chile musi być wspaniałym krajem, chociaż nie do końca odkrytym. Trochę przestraszyłam się tym trzęsieniem ziemi, bo choć jest one tak naturalnym zjawiskiem jak w Japonii, to nas Europejczyków może ono i odstraszać, i przerażać. Dobrze, że wyszliście z niego cało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChile to piękny i zróżnicowany kraj wciśnięty między Andy i Pacyfik. I choć miałam świadomość, w jak aktywnym sejsmicznie terenie jest położony ten kraj, to prawdopodobieństwo wystąpienia tak silnego trzęsienia ziemi podczas mojego 4-dniowego pobytu w Chile wydawało się niemożliwe. Tym bardziej, że ostatnie trzęsienie o identycznej sile miało miejsce 8 lat temu! Dlatego napisałam, że to chichot natury ze mnie, gdy na kilka godzin przed jego wystąpieniem żartowałam w najlepsze po rutynowym ostrzeżeniu, jakie właścicielka obiektu kieruje do wszystkich swoich gości. Najważniejsze, że żywioł nie wywołał żadnych szkód!
UsuńPozdrawiam ciepło!
Ale spotkała Cię przygoda!!! Rzeczywiście można się było przestraszyć i przyznaję Ci rację w tym, że z pewnością nie zapomnisz tego przeżycia do końca swoich dni...
OdpowiedzUsuńAnitko, jak zwykle z wielką przyjemnością obejrzałam Twoje zdjęcia, ogromnie ciekawe i takie egzotyczne. Mam nadzieję, że to nie koniec Twojej opowieści z tej dalekiej podróży?
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Iwonko, w tej podróży czekała mnie moc wspaniałych atrakcji, ale przeżycia trzęsienia ziemi nikomu nie życzę... to trudne doświadczenie, choć wiele można dowiedzieć się o sobie w tak krytycznych chwilach.
UsuńPotem doświadczyłam już tylko pozytywnych emocji i wrażeń, dlatego przywiozłam mnóstwo zdjęć, które składają się na cudowne wspomnienia i sporo przyszłych fotorelacji z Chile, Boliwii i Peru 😉
Ściskam i pozdrawiam!
Ciekawe nieznane miejsca. Niezbyt bezpieczne zdarzenie Spotkało Cię. Dobrze, że tak skończyło się, bez szkód. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOlu, właśnie ta odmienność kulturowa i krajobrazowa tak bardzo ciągnęły mnie do bliższego poznania Ameryki Południowej. Potęgę natury w postaci trzęsienia ziemi dostałam w pakiecie do wszystkich pozostałych atrakcji😉
UsuńPozdrawiam ciepło!
Ale wrażenia i z pewnością ich nie zapomnisz. U nas zdarzają się dosyć często tąpnięcia przy wydobyciu rudy miedzi. Jest to bardzo nieprzyjemne. Niekiedy poruszają się żyrandole, naczynia w szafach, a na mnie pada blady strach, bo często tam pod ziemią ginie młody człowiek. Nie dziwię się więc Twojemu lękowi. Piękne zdjęcia ukazują niesamowite widoki takie inne krajobrazy. Czekam na dalszy ciąg fotorelacji i serdecznie pozdrawiam 💕
OdpowiedzUsuńTo prawda, bo po raz pierwszy w życiu doświadczyłam trzęsienia ziemi. Nawet wstrząsy charakterystyczne dla obszarów kopalnianych w naszym kraju są mi zupełnie obce. Poza tym "incydentem" wszystkie pozostałe atrakcje dostarczyły mi moc pozytywnych wrażeń! Dlatego wiele przywiozłam wspomnień, które zapiszę tu na kartach bloga, ku własnej pamięci oraz, by dzielić się z Wami tą niezwykłością świata i ludzi!
UsuńPięknego weekendu Janeczko!
Ależ przygoda! Ja się boję zwykłej burzy a co dopiero trzęsienia ziemi!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dokładnie tak! Teraz z perspektywy czasu też nazywam to "zdarzenie" przygodą, bo zakończyła się szczęśliwie... bez strat w ludziach i mieniu 😉
UsuńPrzesyłam najcieplejsze, weekendowe pozdrowienia!
Jaka pracowita mroweczka z Ciebie, Anitko! Ledwo wrocilas i rozpakowalas swoje walizki, a tu juz swiezutka relacja! :) Powinnam sie tego od Ciebie uczyc - organizujesz moze jakies kursy? :)
OdpowiedzUsuńBrr, powialo groza! To tylko pokazuje, jak latwo uspic czujnosc ludzi. Wstrzasy nie sa na porzadku dziennym, wiec latwo uwierzyc, ze to nas nie spotka. Milo jednak, ze gospodyni podeszla serio do sprawy i udzielila Wam szybkiego szkolenia. Cale szczescie, ze skonczylo sie na strachu ;)
Alez piekne i zywe kolory, w tym jedna z moich ulubionych kombinacji kolorystycznych: biel i kobalt :)
Pozdrawiam Cie serdecznie,
Taita
Kochana, nacieszyłam się rodzinką, zorganizowałam zaległe urodziny, wróciłam do pracy, więc czas najwyższy na powrót tutaj 😉 Moja wymarzona podróż zamieniła się w piękne wspomnienia, a trzęsienie ziemi, które dostałam od Matki Natury na powitanie w Chile było tak silnym wstrząsem, że nie sposób zacząć mych wspomnień inaczej, jak od początku! I bardzo doceniam to, o czym wspomniałaś, że właścicielka obiektu przekazała nam instrukcje, jak się zachować w razie trzęsienia, bo bez paniki i w spokoju, choć oczywiście przerażona, opuściłam pokój i udałam się w miejsce zbiórki. To wielkie szczęście, że trzęsienie o tak potężnej sile nie wywołało zniszczeń, ani strat i nikt w jego efekcie nie ucierpiał, a ja po swoich żarcikach i powątpiewaniach, odebrałam lekcję pokory od Matki Natury 😉
UsuńŚciskam Cię mocno, życzę słońca, ciepła i pięknego weekendu!
Też przeżyłam kiedyś trzęsienie ziemi na jednej z greckich wysp, krótkie i bez ofiar ale to uczucie pamiętam do dzisiaj. Ta podróż miała być dla Ciebie wyjątkowa i niezapomniana i pierwszy dzień w Chile na pewno taki będzie 🙂.
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że już wróciłaś, ale to zleciało! Jeszcze niedawno zastanawiałam się gdzie lecisz a tu proszę, kawałek tajemnicy już znam i z niecierpliwością czekam na te wyjątkowe wpisy. Bo jestem pewna, że jeszcze długo będziesz miała o czym opowiadać. Witamy w pourlopowej rzeczywistości🙂. Buziaki, pięknego sierpnia.
Widzisz, i Tobie nie jest obce trzęsienie ziemi. Oby zawsze tak bezpieczne w skutkach dla ludzi i mienia, były te i inne kataklizmy! Moja wyprawa zaczęła się więc "z przytupem" a mnóstwo wrażeń było wówczas przede mną. Pewnie dlatego przemierzając Amerykę Południową przez 2 tygodnie, czas minął mi błyskawicznie. Do hotelu wracaliśmy wieczorami, bo każdy dzień wypełniony był atrakcjami. Wspomnień przywiozłam moc, a kontynent, krajobrazy, ludzie i ich kultura na zawsze pozostaną w mej czułej pamięci!
UsuńSerdeczności Ci zasyłam i udanego tygodnia życzę 🙂
Czyli w sumie skończyło się dobrze, pozostały tylko podwyższone o nieco adrenalinki wspomnienia. To dodatkowa atrakcja. Ciekawe do było dalej. Czekam Anitka!
OdpowiedzUsuńTrzęsienie ziemi - poza mocnym przeżyciem - nie przyniosło na szczęście żadnych szkód
Usuńa każdy kolejny dzień dostarczał wyłącznie pozytywnych wrażeń! Oprócz cudownych
wspomnień przywiozłam też mnóstwo zdjęć, więc sporo stworzę z nich opowieści...
Uściski Uleńko zasyłam!
Faktycznie miałaś "mocny" początek. I dobrze że to trzęsienie ziemi nie spowodowało żadnych zniszczeń i że nikomu się nic nie stało. Czekam na dalsze relacje i pozdrawiam niedzielnie :)))
OdpowiedzUsuńLusi, mam to zawsze "z tyłu głowy," że podczas podróży, szczególnie tych dalekich, nie wszystko może pójść zgodnie z planem, że coś niekoniecznie przyjemnego może się wydarzyć. Świat nie jest spokojny... ale dotąd wszystkie moje wojaże kończyły się szczęśliwie, dlatego pełna jestem i wiary i nadziei, że tak też będzie w przyszłości.
UsuńObiecuję sporo relacji, bo ciekawy i fascynujący to kontynent - tak odmienny od naszego!
Pięknego sierpniowego tygodnia Ci życzę!
Droga Anitko! Wiele razy czytałam ten post i oglądałam zdjęcia.
OdpowiedzUsuńGdy usłyszałam w TVN 24 o trzęsieniu ziemi o magnitudzie 7,4 które nawiedziło północne Chile przy granicy z Boliwią i Argentyną od razu pomyślałam o Tobie. W tym dniu nie było informacji ofiarach lub większych zniszczeniach. Zaczęłam rozważać w myślach, że przecież los nie może być tak złośliwy i wystawić Cię na takie traumatyczne przeżycia. Zachodziłam w głowę w którym możesz być kraju. Oczywiście, nic nie wymyśliłam. Na drugi dzień poinformowano, że nie było ofiar, tsunami i większych zniszczeń. Odetchnęłam.
Osobiście przeżyłam kilka potężnych wstrząsów kopalnianych. Ostatni miał siłę ok. 3,4 w skali Richtera. W pokoju przesuwały się fotele, z szafek wypadły szklanki, lampy się kołysały. Miałam uczucie, że wszystko pływa. Bardzo to nieprzyjemne uczucie. Jak wszyscy komentujący czekam z niecierpliwością na kolejne posty.
Ściskam Cię mocno i serdecznie pozdrawiam:)
Kochana jesteś Łucjo, że miałaś mnie w swych myślach... ale choć epicentrum trzęsienia było od mojego miejsca noclegu w odległości tylko 44 km, to nikomu nic się nie stało. To naprawdę niesamowite, biorąc pod uwagę siłę tego wstrząsu... Skończyło się na strachu, a ja odebrałam wielką lekcję pokory od Matki Natury, gdyż kilka godzin wcześniej śmiałam się od ucha do ucha na ostrzeżenia i instrukcje na wypadek tego kataklizmu...
UsuńKolejne dni mojej wyprawy obfitowały wyłącznie w pozytywne wrażenia, dlatego sporo opowieści przygotuję!
Przesyłam moc gorących pozdrowień i życzę Ci Łucjo udanego, pogodnego tygodnia!
Trzęsienie ziemi to dodatkowa atrakcja w Chile, chociaż mnie akurat się nie zdarzyła, a byłam tam dwa razy :) piękne zdjęcia, uwielbiam Chile za różnorodność od pustyni na północy do gór lodowych na południu :)
OdpowiedzUsuńOwszem, teraz patrzę na to zdarzenia jak na atrakcję, ale tego, co czułam w tamtej chwili nigdy nie zapomnę i nikomu nie życzę. Super, że miałaś okazję odwiedzić ten piękny i niesamowicie różnorodny kraj!
UsuńMiło Cię tutaj gościć Magdo! Serdecznie pozdrawiam i zapraszam częściej🙂
Wow, co za przygoda, Anita! Trzęsienie ziemi to coś, czego chyba nikt się nie spodziewa, a już na pewno nie w trakcie wakacji. Ale to właśnie te niespodziewane momenty sprawiają, że podróże zapadają nam w pamięć na całe życie. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło i że mogłaś podzielić się tak niesamowitą relacją. San Pedro de Atacama brzmi jak miejsce pełne wrażeń, zarówno tych pięknych, jak i tych „wstrząsających”. Pozdrawiam i życzę Ci kolejnych, może trochę spokojniejszych, ale równie niezapomnianych podróży :)
OdpowiedzUsuńTak, to niesamowite, ile przygód wydarzyć się może na trasie naszych podróży! Oby zawsze miały szczęśliwe zakończenie, wtedy moc wrażeń gwarantowana i wspomnienia niezapomniane!
UsuńGdy z perspektywy czasu pomyślę, jak sennym i spokojnym miasteczkiem wydawało się San Pedro de Atacama, to trzęsienie ziemi zdecydowanie dodało dramaturgii temu miejscu.
Dzięki Aniu za odwiedziny i serdeczne życzenia!
Niech pięknie płyną Ci letnie, sierpniowe dni 🙂
Przede wszystkim bardzo się cieszę że jesteś z nami cała i zdrowa, bo takie trzęsienie ziemi naprawdę jest nieprzewidywalne. Teraz mogę Ci tylko pogratulować że coś takiego przeżyłaś, ale na pewno to traumatyczne wspomnienie pozostanie w Tobie na długo.
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękną relację i bardzo się cieszę, że zrealizowałaś kolejne wspaniałe marzenie podróżnicze.
Pozdrawiam Cię serdecznie.:))
O tak... gdy patrzę na to zdarzenie z dystansem, to teraz jest już dla mnie nieprawdopodobną przygodą. To dlatego, że w wyniku trzęsienia ziemi nikt nie ucierpiał, a to najważniejsze!
UsuńOgromnie się cieszę, że mogłam spełnić to marzenie, które jest już wspaniałym wspomnieniem!
Pozdrawiam najcieplej życząc pięknego weekendu!
Przygoda z dreszczykiem... Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. Ciekawe zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńTak silne trzęsienie ziemi to nierealistyczne przeżycie, gdy nagle ziemia kołysze się to w lewo, to w prawo! Wielkie szczęście, że w efekcie tego żywiołu, nikt nie ucierpiał.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Dawno mnie u Ciebie nie było. Ale jak przyszłam wreszcie to na super tekst. Ależ się u Ciebie działo... tyle wrażeń.
OdpowiedzUsuńAle dobrze że dobrze się skonczylo. Wyobrażam sobie ten strach.
Pozdrawiam Cię najpiękniej jak potrafię.
Stokrotka
O tak, Matka Natura przygotowała mocne powitanie w mojej wymarzonej Ameryce Południowej. I choć wiadomo, że Chile to aktywny sejsmicznie obszar, to prawdopodobieństwo wystąpienia trzęsienia i to o takiej sile wydawało się nierealne podczas kilkudniowej wizyty w tym kraju... a tu proszę 😉
UsuńDziękuję Ci za serdeczne odwiedziny!
Pięknego weekendu życzę!
Podróż zaczęłaś z przytupem. Dobrze, że skończyło się głównie na strachu i mogłaś szczęśliwie kontynuować zwiedzanie. Już te wstępne zdjęcia pokazują jak bardzo różni się architektura, zwyczaje, ubiory od tych europejskich. Czekam na relację z tych niezwykłych miejsc jakie udało Ci się zobaczyć. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOch tak, byłam niestety biernym świadkiem tych wydarzeń, dlatego najbardziej przerażająca w całej historii była świadomość, że w tych krótkich chwilach podczas trzęsienia ziemi, nic nie zależy od człowieka. Rządzi natura, od której zależy rozmiar kataklizmu. Mieliśmy mnóstwo szczęścia, że tak potężna siła z wnętrza ziemi nie przyniosła zniszczeń, ani strat... w ludziach i mieniu. A odmienność krajów, ich mieszkańców, obyczajów, kultury, architektury odczuwa się tam na każdym kroku. Oprócz wyjątkowych wspomnień, przywiozłam mnóstwo zdjęć. Gdy stworzę z nich opowieść, to tu ku pamięci zamieszczę 😉
UsuńUdanego, pogodnego weekendu życzę!
Genial aventura. Te mando un beso. Enamorada de las letras
OdpowiedzUsuńContaba con aventuras, pero el terremoto superó mis expectativas 😉
Usuń¡Gracias por visitarnos y un cordial saludo!
No to miałaś ogromną przygodę. Ja nigdy trzęsienia ziemi nie przeżyłem i szczerze mówiąc nie jestem w stanie sobie wyobrazić jakby ziemia miała tak nagle zacząć się trząść. Chyba trzeba to przeżyć samemu, by uzmysłowić sobie skalę tego zjawiska (choć może lepiej i nie uzmysławiać?)... Fantastyczne miejsce, przepiękne ujęcia, ta Twoja południowoamerykańska przygoda jest niesamowita!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Maks, naprawdę nikomu nie życzę takiej przygody! Gdy przypomnę sobie te chwile, to trzęsienie było w rzeczywistości kołysaniem. Odczucie kołysania ziemi raz w lewo raz w prawo sprawia, że błędnik "głupieje." Po prostu nie rozumiesz, co się dzieje. Trwało to tak krótko, że gdy poderwałam się z łóżka, już było po wszystkim. To pokazuje, jak jesteśmy bezbronni wobec potężnej siły natury. Ewentualne zniszczenia w konstrukcjach budynków, pozbawiają ludzi szans na przeżycie tak nagłego i niespodziewanego kataklizmu.
UsuńTak przywitała mnie Ameryka Południowa. Potem miała już dla mnie wyłącznie pozytywne wrażenia😉
Dziękuję Ci za serdeczne odwiedziny i życzę udanego tygodnia!
Początek z dreszczykiem i adrenalinką... dobrze, że skończyło się tylko na tym... Piękne zdjęcia miasteczka, dla mnie to totalna egzotyka, raczej tam nie polecę, tym bardziej cieszy Twoja relacja z podróży:) Rękodzieło piękne, widać, że to dzieło tubylców, a nie made in CHRL. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńNieprawdopodobnie zaczęła się ta przygoda w Chile! Na szczęście kolejne dni podróży dostarczyły wyłącznie pozytywnych wrażeń. Jeśli zaś chodzi o rękodzieło trudniących się nim mieszkańców Ameryki Południowej, to jest ono najwyższej jakości. Nie ma pieniędzy, jakich nie wydałoby się na piękne pamiątki lub prezenty dla bliskich ;-))
UsuńDo pozdrowień dołączam życzenia miłego weekendu!
Dobrze, że nic Ci się nie stało. Ja bym się chyba bała. Znajoma która często bywa w Japonii już się przyzwyczaiła do tego. Moja ciocia też kiedyś była w Chile. Zobaczyła wtedy Meczu Picchu. Nie wiem czy aktualnie można je zwiedzać bo kiedyś coś mówili o pracach konserwacyjnych.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię Anitko najmocniej i dziękuję za moc wspaniałych postów.
Kasiu, uwierz mi, że się bałam, bo w chwili trzęsienia ziemi człowiek nic nie zdąży zrobić.
UsuńTo natura pokazuje swą potężną siłę... a my mieliśmy mnóstwo szczęścia.
Na pewno nie chciałabym już nigdy doświadczyć tego uczucia.
Tymczasem Machu Picchu jak najbardziej można zwiedzać. Dostępne jest dla turystów w kilku wariantach tras, ale leży na terytorium Peru 😉 Na blogu uwiecznię relację z tej niezwykłej atrakcji. Już dziś serdecznie Cię zapraszam na kolejne opowieści z Ameryki Południowej.
Przesyłam najcieplejsze pozdrowienia!