Bieszczadzka Szkoła Rzemiosła…
w Uhercach Mineralnych to kolejne, wyjątkowe oraz
idealne
na niepogodę, miejsce na turystycznej mapie regionu.
Znajduje się w budynku dawnej szkoły pochodzącej z początku XX wieku.
To
jedyne w swoim rodzaju interaktywne muzeum prowadzące warsztaty
ginących
zawodów. Mówi się, że nie święci garnki lepią, ale żeby przekonać się,
jak
wiele pracy wymaga opanowanie tej sztuki – warto odwiedzić to miejsce.
Przy
okazji przekonać się, jak wielkie zaległości posiadamy w kaligrafii.
Smaczku
tym różnym zajęciom nadadzą proziaki z różaną konfiturą.
Największym
walorem Bieszczadzkiej Szkoły Rzemiosła
jest
więc możliwość udziału w warsztatach.
Warsztaty
w Bieszczadzkiej Szkole Rzemiosła odbywają się
zgodnie
z ustalonym planem zajęć umieszczonym na stronie
internetowej
szkoły. Obowiązuje też rezerwacja miejsc.
Zajęcia
rozpoczynają się zawsze o pełnych godzinach.
Dla
grup zorganizowanych i wycieczek godziny
oraz
ceny ustalane są indywidualnie.
Zajęcia rozpoczynają
się od sali audiowizualnej na piętrze, gdzie
dzięki technikom
multimedialnym, widzowie zostają przeniesieni
w czasy dawnych
Bieszczadów, gdy na terenach tych żyli w zgodzie
przedstawiciele
różnych wyznań, m.in. katolicy, grekokatolicy i Żydzi.
W miasteczkach
galicyjskich tętniło życie i były uprawiane przeróżne
zawody. A o tych
rzemiosłach swojej wnuczce i zebranym widzom
opowiada interaktywny
dziadek, który niegdyś uczęszczał
do tej szkoły,
dlatego dobrze zna jej historię.
Następnie grupa
zostaje podzielona na mniejsze podgrupy, aby
udać się do
poszczególnych klas i samodzielnie spróbować:
– wykonania i
pieczenia proziaków w piecu chlebowym,
a na końcu degustacji
tego, co udało się stworzyć ;-))
– nauki kaligrafii,
czyli pięknego pisania siedząc
w klasie w starych,
szkolnych ławach;
– lepienia garnków z
gliny;
Wizytę warto
zakończyć w sklepiku, który
oferuje oryginalne,
głównie ceramiczne pamiątki.
Bieszczadzka Szkoła
Rzemiosła to niezwykle klimatyczne
miejsce umożliwiające
mentalną podróż do minionych czasów.
Mam nadzieję, że moją
fotorelacją zachęcę Was do odwiedzenia
tego interaktywnego
muzeum tętniącego twórczym życiem
i przybliżającego nam
tajniki dawnych rzemiosł.
Z ciepłym
pozdrowieniem na grudniowy,
przedświąteczny czas…
Anita
Wspaniałe miejsce. Kocham takie klimaty. Jaka szkoda, że jest tak daleko, bo z pewnością wzięłabym w warsztatach. Pozdrawiam cieplutko:):):)
OdpowiedzUsuńCieszę się Janeczko, że mogłam przybliżyć Ci Bieszczadzką Szkołę Rzemiosła... a odległość, niestety doskonale to rozumiem - czasem jest zbyt wielką przeszkodą, by dotrzeć w upragnione miejsca ;-))
UsuńWielu miłych chwil na nadchodzący tydzień!
Ojej, jakie cudne miejsce! Najbardziej urzekła mnie ta ławka... taką jeszcze pamiętam. Chętnie usiadłabym w niej jeszcze raz i spróbowała kaligrafii, bo to interesowałoby mnie chyba najbardziej. Zawsze lubiłam pisać i miałam ładny charakter pisma, więc pewnie byłaby to dla mnie tylko przyjemność.
OdpowiedzUsuńA ten sklepik, to wspaniałe miejsce :) Nie wiem, czy umiałabym wyjść stamtąd nie zostawiając u nich sporo kasy :)
Pozdrawiam serdecznie, Anitko!
Iwonko miejsce naprawdę wyjątkowe! Dzięki oferowanym zajęciom tętni życiem... i pachnie cudnie proziakami pieczonymi w piecu! Zajęcia z kaligrafii z kolei... nie są wcale tak łatwe, bo tekst pisaliśmy piórem, które napełnia się w kałamarzu, co jak na te czasy okazało się wyzwaniem, a jednocześnie super zabawą! A przecież jako dziecko pisałam w podstawówce piórem wiecznym ze zbiorniczkiem, który uzupełniało się atramentem, a potem piórem na naboje, zanim na stałe zagościły w uczniowskich piórnikach długopisy ;-))
UsuńOferta sklepiku kusząca, bo takie oryginalne rękodzieło to piękna pamiątka lub świetny pomysł na prezent!
Moc dobra na nadchodzący tydzień :-))
Świetne miejsce. Wiele się tu można nauczyć. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńO tak! Super dla małych i dużych, bo poprzez naukę - wspaniała zabawa, szczególnie na kole garncarskim ;-))
UsuńNajcieplejsze pozdrowienia Alicjo!
Świetny pomysł na takie muzeum gdzie można poznać dawne rzemiosło, narzędzia - młode społeczeństwo, a starsi przypomną sobie swoje młode lata. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDokładnie tak Olu, dla mnie odwiedziny i warsztaty w tej szkole były najwspanialszą podróżą w przeszłość, ale też lekcją trudnej sztuki garncarstwa, bo coś tam ulepiłam ;-))
UsuńPrzesyłam najcieplejsze pozdrowienia!
Chcialabybm wziąć udział w takich zajęciach! :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak jak my - świetnie byś się bawiła!
UsuńSerdeczności posyłam ;-))
Fajne miejsce, mieliśmy okazję być w podobnym miejscu. W Kudowie Zdroju istnieje szlak ginących zawodów i tam też można uczestniczyć w warsztatach lepienia z gliny czy wypiekania chleba. Piszesz tutaj o proziakach u nas to wypiek nieznany ale miałem możliwość skosztowania będąc w Iwoniczu i bardzo nam zasmakował. W tym roku będąc w Przemyślu szukaliśmy ich już celowo. Fajnie, że umieściłaś przepis, może żona upiecze ale chyba nie przed świętami. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWspaniale, że jest więcej takich miejsc i ludzi z pasją, którzy dbają, by zachować pamięć o ginących zawodach. Proziaki z kolei to takie bieda-placuszki, ale pyszne - nasz podkarpacki smak, który przypomina dzieciństwo i wzbudza nostalgię. Puszyste, miękkie, delikatne w środku i chrupiące na zewnątrz, lekko słodkie w smaku. Przepis bazuje na kefirze, kwaśnym mleku lub maślance oraz mące i sodzie. To właśnie soda jest obowiązkowym ich składnikiem i od niej proziaki zaczerpnęły swoją nazwę. Dawniej na sodę oczyszczoną mówiono –proza. Sama dotychczas ich nie piekłam, bo byłam przekonana, że bez tradycyjnej blachy i pieca to niemożliwe, ale przygotowując post dotarłam do informacji, że można je też "upiec" na suchej patelni lub w piekarniku. Zatem na pewno poświątecznie również spróbuję ;-))
UsuńPozdrawiam najcieplej życząc dobrego tygodnia!
Już sam mural wygląda zachęcająco, a dalej jest coraz lepiej. Lubię tego rodzaju aktywności. Szkoda, że to daleko, bo byśmy z seniorami skorzystali. Ale podróż jest dla nich zbyt długa. Super miejsce odkryłaś Anitka. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś. Pozdrawiam cieplutko, przedświątecznie:)))
OdpowiedzUsuńO tak... mural jest niesamowity! Wspaniała, artystyczna robota, gdyż postacie wyglądają tak realistycznie podczas wykonywania różnych zajęć! I choć szkoła to ciekawe miejsce a oferowane warsztaty - fantastyczna zabawa, to położenie Bieszczadów na południowo-wschodnim krańcu Polski sprawia, że z odleglejszych regionów kraju dotarcie tu to niestety, wielogodzinna podróż.
UsuńMoc serdeczności Ula!
Jejku Anitko jak fajnie, że o tym napisałaś. Wspaniała sprawa z tymi warsztatami. Rewelacja naprawdę. Te murale są niesamowite. Nie mogę oderwać oczu. Kiedyś sie skusze na takie zajęcia. Bardzo twórcze warsztaty. Chętnie bym upiekła proziaka w takim piecu.
OdpowiedzUsuńKasiu, to kolejna z ciekawych atrakcji! Bieszczady same w sobie są warte poznawania
Usuńi wędrówek po łatwo dostępnych szlakach, a tego typu miejsca, jak szkoła rzemiosła,
to dodatkowy atut przemawiający za podróżą w ten region! Zdecydowanie polecam!!!
Uściski posyłam!
Anitko!
OdpowiedzUsuńZaprezentowałaś na swoim blogu przecudowne miejsce. Muszę przyznać, że nigdy o nim nie słyszałam ale sobie zapisałam w Notesiku Marzeń bo nigdy nie wiadomo, gdzie rzuci nas los. Kilka razy słyszałam o proziakach ale nigdy ich nie jadłam. Podobno są pyszne. Polecał je Okrasa i robił je w warunkach polowych.
Ściskam Cię mocno i serdecznie pozdrawiam:)
Droga Łucjo, zachwalam jak mogę cudowną bieszczadzką krainę z całą gamą atrakcji ;-))
UsuńSzkoła, w której wysłuchamy ciekawie podanej opowieści o historii tych terenów, podtrzymuje też pamięć o ginących zawodach poprzez organizowane warsztaty.
Jest miejscem wartym odwiedzenia i poznania. Gorąco polecam !!!
Pierwsze zapiski o proziakach w województwie podkarpackim pojawiły się w II połowie XIX wieku, gdy do naszego regionu dotarła soda oczyszczona. Proziaki stały się wtedy tanią i szybką alternatywą dla chleba, który wypiekano raz w tygodniu lub nawet rzadziej. Faktycznie są pyszne, nasze serwowane były z konfiturą różaną. Nigdy dotąd ich nie piekłam, bo byłam przekonana, że konieczny jest do tego tradycyjny piec, a tymczasem dopiero przygotowując ten post, dowiedziałam się, że można je upiec również na suchej patelni lub w piekarniku. Na pewno niebawem spróbuję ;-))
Życzę Ci Kochana zdrówka i pogody ducha na przedświąteczny czas!
Excellent craft school, Anita. Many people would like to learn how to make clay dishes and pots. And a souvenir is always a memory of visiting the school.
OdpowiedzUsuńThere are so few places where you can personally participate in workshops cultivating the memory of old professions. This school is a unique place because we can try calligraphy, which teaches patience and care in writing. However, making pots from clay is a difficult art that requires many hours of practice.
UsuńI'm glad I could visit this school and show you its advantages!
Best regards!