Tam, gdzie słońce nie zachodzi… czyli magiczny rejs z Lofotów do Bodø.
W Norwegii Północnej krajobraz pełen jest
kontrastów: fiordy,
poszarpane góry o spiczastych szczytach, niezliczone wyspy i szkiery,
bystre rzeki, spokojne jeziora oraz morskie głębiny. To
właśnie morze jest
nieodłączną częścią codziennego życia Norwegów. Przesądza o tym geografia
i topografia terenu. Rejsy wzdłuż
norweskiego wybrzeża są atrakcją turystyczną
samą w sobie, chociaż połączenia uruchomiono na początku z myślą o Norwegach.
Od najdawniejszych czasów pas wody wzdłuż długiego, zjawiskowego wybrzeża był
główną drogą komunikacji i handlu łączącą zamieszkałe osady oddalone od siebie
o setki kilometrów. Mieszkańcy zachodu i północy kraju mogli kiedyś łatwiej
dostać się do Szkocji czy Islandii, niż w okolice dzisiejszego Oslo. Zimą
transport i komunikacja nie ustawały, ponieważ dzięki ciepłemu
Prądowi Zatokowemu, morze w tych stronach nie zamarza.
Z położonej na Lofotach wyspy Moskenesøya
wyruszyłam promem w rejs
do Bodø. Ta morska przeprawa w ciepłych promieniach słońca, wyjątkowo
zapisała się w mojej pamięci. Na ogólne wrażenie wielki wpływ miała odbyta
podróż przez Lofoty, które uważam za przyrodniczy i krajobrazowy cud.
I nie dość, że pogoda była wówczas wymarzona, to w lipcu na Lofotach
panuje dzień polarny, co szalenie podniosło atrakcyjność tej wyprawy.
Wprawdzie ze smutkiem opuszczałam tę magiczną krainę, jednak
rejs osłodził mi to pożegnanie. Wielki parowiec wypłynął
w morze zostawiając za sobą majestatyczne fiordy
i sielską scenerię portowego miasteczka.
Możliwość obserwacji dzikiej przyrody z perspektywy
wody
to niezapomniane przeżycie. Zapraszam popłyńcie ze mną…
To nie koniec wrażeń, gdyż szalenie miłym
doświadczeniem było wieczorne
powitanie z portowym miastem Bodø
znanym jako „brama Lofotów.” Dla mnie
odkryło ono swe uroki podczas powrotu z tych słynnych wysp. Są też turyści,
którzy właśnie z Bodo wyruszają drogą morską na powitanie krainy Lofotów.
Bodø
będące stolicą zjawiskowego regionu Nordland, uchodziło
niegdyś za senną miejscowość. Dziś to tętniące życiem miasto, które częściej,
niż przystankiem w podróży, jest jej celem. Zdobyty przez Bodø tytuł
Europejskiej
Stolicy Kultury 2024 roku (pierwszej za kołem podbiegunowym) jest ukoronowaniem
tej przemiany. Tytuł ten jest doskonałą okazją do zaprezentowania swojego
dziedzictwa
i historii oraz promowania kultury i jej twórców. Poczyniono więc inwestycje w
kulturę,
otworzono muzeum Saamów, wybudowano nową salę koncertową, poszerzono bazę
hotelową. Następnie zaprezentowano inspirujący program wydarzeń oraz projekty
obejmujące sztuki wizualne, muzykę, teatr, taniec czy lokalne kulinaria.
Miejskie, ukwiecone alejki zachęcają do spacerów.
W architekturze miasta wyróżnia się budynek
arktycznej biblioteki oraz sali koncertowej
„Stormen” (sztorm), która stała się jednocześnie nowoczesnym centrum kultury.
To największe miejsce spotkań w całym mieście. Wejście jest bezpłatne i otwarte
dla każdego. Od wieczornych spotkań tematycznych oraz debat na różne
tematy, po lekcje języka dla mniejszości narodowych, a także
festiwale kultury, eventy okolicznościowe i koncerty.
Widoczny pośrodku zdjęcia - poniżej.
W samym centrum znajduje się urokliwa marina, w
której cumują statki i żaglówki.
Promy odpływają z nabrzeża portowego wzdłuż, którego prowadzi
długa promenada. Stąd właśnie rozpoczęłam poznawanie miasta.
Sam port położony na wodach Morza Norweskiego otoczony
niewielkimi wzgórzami oraz kolorową zabudową
to jedna z reprezentacyjnych lokalizacji.
Przez centrum miasta prowadzi szlak kulturowy.
Stare budynki zostały ożywione przez miejscowych artystów.
Centrum rozciąga się parę kilometrów w głąb miasta ,
dlatego warto udać się
na spacer – tam, gdzie nogi poniosą, czyli tak, jak lubię najbardziej 😉
Katedra jest przykładem architektury
modernistycznej i słynie
z pięknych witraży. To jedna z największych atrakcji sakralnych w regionie.
Okolice miasta to raj dla miłośników trekkingu.
Szlaki prowadzą przez bardzo
malownicze tereny oferując niezapomniane widoki na fiordy i otaczającą
przyrodę.
W Bodø leżącym za kręgiem polarnym, zachwycają
niekończące się latem polarne
dni, a zimą długie, głębokie noce z jarzącymi się na niebie zorzami polarnymi.
Moja przygoda z tym miastem nie trwała długo, jednak nigdy nie zapomnę
celebracji lata z północnym słońcem oraz białych nocy. Gdy wróciłam
ze spaceru dochodziła godzina 01.30 (w nocy !!!). Na pamiątkę
wykonałam z okna hotelu takie urokliwe widokówki…
Trzymajcie się zdrowo i do usłyszenia w marcu 💖
Anita
Komentarze
Prześlij komentarz