TATRY – od Morskiego Oka na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem.
Zapraszam
dziś na pełną wrażeń wyprawę jednym
z najtrudniejszych znakowanych szlaków w Tatrach Polskich,
który wymaga od nas dobrej orientacji w skalnym terenie
oraz obycia z częstą ekspozycją na przepaście.
To
również kondycyjnie trudne wyzwanie,
bo do pokonania mamy 23 km wędrówki i wspinaczki.
Dlatego pozwólcie, że przemilczę nudny i nieatrakcyjny
widokowo odcinek z Palenicy do Morskiego Oka.
Nagrodą
za przebycie tej monotonnej, asfaltowej
drogi jest radość na widok schroniska.
Właśnie
stąd otwiera się jedna z najpiękniejszych tatrzańskich
panoram na Rysy, Mięguszowieckie Szczyty i wspinaczkowy Mnich.
Nigdy
nie zapomnę miny męża, gdy pokazałam mu cel, do którego
zmierzamy. Maluteńka turniczka ledwo
widoczna znad Morskiego Oka,
to w rzeczywistości charakterystyczna 15 – metrowa, stercząca na
wschodnim
zboczu przełęczy samotna turnia, zwana Chłopkiem.
Stojąc
nad brzegiem Morskiego Oka kierujemy się na lewo
w stronę Czarnego Stawu pod Rysami. Po drodze podziwiamy
urokliwe otoczenie największego jeziora w Tatrach.
Teraz
za czerwonymi znakami piąć się będziemy w górę na
190 – metrowy próg skalny zamykający wody Czarnego Stawu.
Po
wygładzonych skałach progu spływają wody potoku.
Stąd
otwiera się ciekawa panorama na Morskie Oko
i malutkie z tej perspektywy schronisko.
Ponad
naszymi głowami na widocznym w oddali zboczu porośniętym
gęstą kosodrzewiną, biegnie ścieżka potocznie zwana Ceprostradą.
To początek szlaku prowadzącego od
Morskiego Oka przez
Szpiglasową Przełęcz do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Tę wspaniałą tatrzańską wyprawę opisywałam tutaj.
W
tym miejscu robimy przerwę na posiłek, by nasycić nie tylko
żołądki, ale również oczy pięknem otaczającej nas natury.
Nad
położonym w Kotle pod Rysami, w cieniu granitowych
ścian Czarnym Stawem, panuje głusza
cisza.
Za
ciemną toń wody odpowiada sinica
barwiąca głazy ciemnym nalotem.
Chłód
owiewa u jego brzegu. To dla mnie jedno
z najbardziej mrocznych miejsc w tatrzańskim krajobrazie…
Nad
północnym brzegiem stawu stoi odlany z żelaza 1,5 metrowy krzyż.
Czas
w drogę, więc wyruszamy na szlak prowadzący
nas na najwyżej położoną polską przełęcz.
Początek
podejścia nie jest trudny, zielone oznakowania
prowadzą po kamiennych schodach wśród bujnych kosodrzewin.
Po gładkich, skalnych spiętrzeniach spływa woda.
Zbocze
staje się coraz bardziej strome a szlak
prowadzi pośród rumowisk skalnych.
Powoli
zdobywamy wysokość.
Pogłębia
się perspektywa na otoczenie
Czarnego Stawu i leżące poniżej Morskie Oko.
Docieramy
do usłanego stromymi piarżyskami wnętrza
Mięguszowieckiego Kotła zwanego Bandziochem.
Otaczają go granitowe urwiska.
W
Kotle, w linii spadku Przełęczy pod Chłopkiem
leży płat wiecznego śniegu – Lodowczyk
Mięguszowiecki.
Przed
nami trudniejsza wspinaczka po skałach, bez sztucznych ułatwień.
W
najtrudniejszym punkcie, na pionowym,
skalnym kominku zamontowano klamry.
Jak
ja lubię takie wyzwania :-))
Jak
po drabinie pniemy się w górę.
Po
wspinaczce rynnami skalnymi, czas na relaks…
Po
chwili radości na widok trawiastego zbocza ruszamy dalej,
by dotrzeć do najsłynniejszego punku wyprawy. To miejsce,
w którym musimy „przewinąć się” za załom skalny na
krótki trawers wąziutką ścieżką nad przepaścią...
Dwie
klamry ubezpieczają ten eksponowany odcinek.
Dalej
pniemy się już zwykłą ścieżką blisko
skraju ściany, aż pod wierzchołek Kazalnicy.
Perć
osiąga trawiasto-skalistą grzędę wyprowadzającą na Kazalnicę.
Roztacza się stąd niezapomniany widok na zapadłe w głąb Morskie Oko
oraz odległa perspektywa na Dolinę Rybiego Potoku.
Kazalnica,
przez wspinaczy zwana Zerwą jest najsłynniejszą,
obok Mnicha ścianą w Tatrach i odegrała kluczową
rolę w historii polskiego taternictwa.
Od
Kazalnicy kierujemy się w górę ścieżką po grani.
Ten odcinek prowadzi po trawiastym grzbiecie i niewielkich
skałkach w otoczeniu stromych, przepaścistych stoków.
Docieramy
do ostatniego trudnego i niebezpiecznego fragmentu
szlaku, zwanego Galeryjką. Prowadzi
nas stromym trawersem
w skos pod Mięguszowieckim Szczytem Czarnym w kierunku
Przełęczy. Chwilami szlak zmienia się w wąską ścieżkę
ponad trawiastym, bardzo stromym zboczem,
czasem w wąską rynnę skalną, gdzie musimy
zachować szczególną czujność na luźnych
oraz osuwających się kamieniach.
Galeryjka
jest krucha, a przejście nią miejscami
wąskie i eksponowane, bez sztucznych zabezpieczeń.
Mocno
przepaścisty jest ostatni odcinek niemal poziomego
trawersu ściany, gdy wyjdziemy zza załomu skalnego a przed
nami otworzy się widok na wielkie siodło Przełęczy.
Po
wymagającym sporej koncentracji
ostatnim odcinku szlaku, docieramy do celu.
Wkraczamy
na łagodne, trawiaste i bardzo szerokie siodło
Mięguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem
(2307 m n. p. m.),
które łączy dwa Mięguszowieckie szczyty: Czarny i Pośredni.
Niestety
podczas naszej wspinaczki pogoda się załamała
i Przełęcz pokryły ciężkie, sine chmury i gęsta mgła.
Niegdyś
przez Przełęcz wiódł znakowany szlak z Doliny Rybiego Potoku do
Doliny Hińczowej – od lat jest on jednak zamknięty od strony słowackiej.
największe jezioro Tatr Słowackich – Wielki Staw Hińczowy.
Osławione
trudności, które napotkaliśmy na szlaku wynikały z niewielkiej
liczby sztucznych ułatwień. Do pomocy
mieliśmy zaledwie 7 klamer
(jeśli dobrze pamiętam) i żadnych łańcuszków. Oznaczało to
konieczność wspinaczki po silnie urzeźbionych skałach,
które dostarczały chwytów dla rąk i oparcia dla nóg.
Powrót
z Przełęczy przebiegał dokładnie tą samą drogą,
która wiodła w górę. Jedyną odmianą, było dla nas okrążenie
Morskiego Oka przeciwległym brzegiem. Dzięki temu mogliśmy
zobaczyć z bliska imponujące skały pod Mięguszowieckimi Szczytami.
Mięguszowiecka
Przełęcz pod Chłopkiem stała się niegdyś
inspiracją dla pisarza Jerzego Żuławskiego.
„Na
Mięguszowieckiej Przełęczy”
Pytasz mnie pani, com widział tam z góry,
Z tej wśród obłoków zawrotnej Przełęczy?
Widziałem w dole cichych wód lazury,
Bezdenne, rąbkiem opasane tęczy,
Co wyglądały jak twoje oczy,
Gdy łza je – na mnie zwrócone – zamroczy.
Widziałem w dali czarodziejskie niwy,
Skąpane w morzu słonecznego złota,
Wyglądające jak, ów kraj szczęśliwy,
Który stworzyła moich snów tęsknota,
Gdzieś poza życia jawą i żałobą,
A kędy nigdy, ja nie będę z tobą.
A bliżej – czarne, w mgłach przepastne turnie,
Takie posępne, jako myśli moje,
Co ku błękitom spiętrzają się górnie
I zaś, jak skały w toń, tak w oczy twoje
Patrzą – i nań wniebowstępną drogą,
Wznieść się, ni w głębiach zatonąć nie mogą.
Zawarty
w słowach wiersza opis przyrody, zyskuje swą
znaczeniową głębię dopiero w powiązaniu z rozgrywającym się
na jej tle dramatem nieszczęśliwie zakochanego mężczyzny...
I ostatnie
nawiązanie literackie do dzieła Stanisława Witkiewicza „Na przełęczy”,
w którym poeta opisał swoją letnią wyprawę na Mięguszowiecką Przełęcz pod
Chłopkiem podtrzymując mit o znacznie większych, niż rzeczywiste trudności
na szlaku. Spotkałam się z ciekawą opinią, że dopiero Janusz Chmielowski
w drugim tomie swojego „Przewodnika po Tatrach” z 1908 roku,
właściwie oszacował trudności znakowanej ścieżki na Przełęcz
pod Chłopkiem stwierdzając, że technicznie jest ona
łatwiejsza od szlaku na Rysy, ale za to
nieco bardziej niebezpieczna.
Raczej
nigdy nie zweryfikuję osobiście tej opinii,
ponieważ sama tylko myśl o szlaku na Rysy od polskiej
strony, wywołuje u mnie blokadę psychomotoryczną ;-))
Mogę jedynie podzielić się refleksją, że
wyprawa na Przełęcz
wymagała od nas kondycji, uważności na zagrożenia, oznakowania
szlaku oraz skalnej gimnastyki, bo poza kilkoma klamrami, nie jest on
zabezpieczony „tatrzańską biżuterią.” Pożądany jest brak wrażliwości
na ekspozycję i przepaście. Mile widziana byłaby również stabilna pogoda,
ale to rzadkie zjawisko w Tatrach. Dlatego zobaczcie proszę, jakie warunki
towarzyszyły nam w drodze powrotnej. Wówczas minę miałam nietęgą,
lecz teraz mogę razem z Wami pośmiać się z „niebieskiej Smerfetki.”
Mojego męża nawet w tamtych chwilach nie opuszczał dobry
humor i robił zdjęcia, jak podczas mżawki i w oparach
gęstych mgieł, schodziłam po mokrej,
kamiennej ścieżce ;-))
Tym
zabawnym akcentem kończę kolejną tatrzańską
opowieść, która na zawsze pozostanie w mej serdecznej pamięci.
Według https://mapa-turystyczna.pl/route/spw4
pokonaliśmy dystans 23 km.
Czas, jaki wskazuje mapa to 10:54 h.
Tak długie wędrówki rozpoczynamy
wczesnym rankiem, aby zyskać czas na odpoczynek,
podziwianie
i fotografowanie natury oraz krajobrazów i co
najważniejsze,
aby przed zmierzchem powrócić na parking.
Z górskim pozdrowieniem…
Anita
Jestem pod wrażeniem wszystkiego i pięknych widoków, zdjęć i kondycji. Doceniam trud wędrówki i wspinaczki jak i ciekawej relacji. Masz rację wspomnienia zostają na resztę życia tak jak nasze z czasów górskich wędrówek no i pozostały nieliczne zdjęcia ( nie było aparatów cyfrowych). Bakcyl górskich wędrówek przekazaliśmy córkom. W zeszłym roku młodsza była na Rysach, my kibicujemy i oglądamy zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTak wymagający szlak i cała ta wyprawa była dla nas pełna wrażeń :-)) Wysokogórski krajobraz, zmienna pogoda, trud wspinaczki i w efekcie nieopisana radość, że bezpiecznie i bez jakichkolwiek problemów dotarliśmy do celu. Ale, to byłaby zbyt piękna historia, więc pogoda spłatała nam figla i gdy postanowiliśmy schodzić z Przełęczy, zaczęło lekko padać. To był bardzo trudny odcinek, więc podniósł się poziom stresu, by nie zjechać z poślizgiem w dół na jakiś kamykach. Na szczęście deszczyk szybko ustąpił, więc musieliśmy tylko wzmocnić czujność, by w gęstych mgłach nie zgubić oznakowań szlaku. Bezpiecznie dotarliśmy do Czarnego Stawu pod Rysami. Tam odpoczęliśmy przed czekającym nas nudnym i długim asfaltowym odcinkiem od Schroniska do parkingu na Palenicy Białczańskiej.
UsuńWspomnienia takich wypraw dzięki fotorelacjom pozostaną z nami na zawsze...
To wspaniałe, że przekazaliście pasję do górskich wędrówek córkom! Moje gratulacje dla Młodszej, bo Rysy to poważne wyzwanie - dla mnie pełne cudownych wspomnień - oczywiście od słowackiej strony ;-))
Ślę najserdeczniejsze pozdrowienia!
Jesteś bardzo dzielna. Kiedyś to i ja byłam dzielna ale to wieki temu. Teraz mogę zachwycać się sprawnością innych i z książeczki GOT przypominać swoje przebyte szlaki. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Ismar! To miłość do gór gna mnie na te szczyty, turnie i przełęcze :-))
UsuńDlatego dopóki zdrówko pozwala, chcę sycić serce i duszę tymi fenomenalnymi tatrzańskimi krajobrazami. Kiedyś - podobnie jak Ty - będę miała wiele wspaniałych wspomnień!
Przesyłam gorące pozdrowienia.
Kochana Anitko! Podniosłaś mi ciśnienie nie na żarty :) :) :)
OdpowiedzUsuńOjeju, jak ja Was podziwiam! Za odwagę, za kondycję, opanowanie, miłość do gór.
Wysokie, niebezpieczne góry nie są ani na moją kondycje, ani na moją odporność psychiczna. Niestety mam lęk wysokości. Ja nawet w Beskidach idąc ścieżką wzdłuż niewysokiego urwiska "wymiękam", a co dopiero w takich miejscach, jakie opisujesz. Gratuluję pokonania tak ambitnego szlaku, a za fotki składam gratulacje wielkie!
Życzę wielu tak niesamowitych wrażeń na całe nadchodzące lato i jesień :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Kochana Polu, dlatego tak pięknie - my ludzie - różnimy się od siebie!
UsuńJa mogę tylko podziwiać Twoje artystyczne talenty, które dla mnie są niedostępne ;-))
Brak lęku wysokości pozwala mi na podejmowanie takich wyzwań, a miłość do gór
pomaga pokonać słabości i zmęczenie...
Dziękuję Ci za tyle ciepła :-)) Życzę słońca, uśmiechu i samych dobrych chwil na nadchodzący weekend!
Anito kochana, szacun dla Was za kondycję, odwagę, wrażliwość na piękno gór i umiejętność łapania cudów natury w obiektyw.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Was bardzo, ja dotarłam tylko do Czarnego stawu, ale mój mąż z synem młodszym byli na Rysach od strony słowackiej, a syn starszy po polskiej stronie.
Jeszcze raz napiszę że zrobiliście cudowne zdjęcia, a te z mgła wyśmienite.
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Bardzo dziękuję Celu za tyle życzliwych słów, bo wyprawa naprawdę nie należała do łatwych. Jednak jak każda tatrzańska przygoda dostarczyła nam niezapomnianych wrażeń!
UsuńCieszę się, że dotarłaś do Czarnego Stawu i osobiście mogłaś podziwiać jego otoczenie
i oczywiście przesyłam wyrazy uznania dla męża i synów za zdobycie Rysów!
Pozdrawiam weekedowo ;-))
Od samego czytania i patrzenia dostałam zawrotu głowy. Podziwiam Waszą kondycję odwagę i zamiłowanie do gór. Widoki przewspaniałe, mimo że pogoda nie do końca sprzyjała podziwianiu. Z drugiej strony nasuwają mi się takie myśli, że być może będzie to szlak dla prawdziwych miłośników gór. Piękny wyczyn. Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych wypadów.
OdpowiedzUsuńMięguszowiecka Przełęcz to trudne wyzwanie, dlatego zdjęcia z wyprawy mogą wywołać
Usuńprzeróżne emocje... Na pewno nie poleciłabym go osobom początkującym na tatrzańskich
szlakach. My mieliśmy za sobą wówczas wiele wędrówek i z każdą z nich nabieraliśmy
górskiego doświadczenia. Ponadto zanim zaplanuję dla nas konkretny szlak, zawsze
przeglądam filmiki w internecie, czy jesteśmy w stanie pokonać ewentualne trudności ;-))
Dziękuję Olu za serdeczny komentarz :-)) Pozdrawiam ciepło!
Kiedyś lubiłam chodzić po górach. Za młodu zdobyłam Giewont i Kasprowy wierch z wyższych szczytów(jak dla mnie). Na Kasprowy była moja ostatnia wyprawa i nie wiem co mi się wtedy stało ale schodząc ze szczytu ogarnął mnie ogromny strach kiedy tuż obok ścieżki były przepaści i tak mi już pozostało😔 Teraz bardzo lubię popatrzeć na góry ale z daleka. Przepiękna fotorelacja!!!😍❤
OdpowiedzUsuńNiestety tak czasem jest, że reagujemy lekiem na wysokość czy przepaście wokół nas.
UsuńMyślę, że najważniejsze, by nie robić niczego na siłę i posłuchać własnego organizmu...
To dojrzałe, odpowiedzialne i bezpieczne, a piękno i majestat gór można podziwiać
na przykład z perspektywy tatrzańskich dolin, które zarówno po stronie polskiej, jak
i słowackiej są po prosu przepiękne ;-))
Dziękuję za miłe odwiedziny i ślę moc pozdrowień!
Ale Jesteście dzielni, jaaaaaa! Gratuluję Wam tej pięknej wyprawy. Takie wysokości to juz niestety nie dla mnie Kochana ☺ Bardzo zazdroszczę Wam wrażen i podziwiam. Uwielbiam te twoje posty Anitko. Najpewniej czuję sie w Beskidach i jeszcze mam wiele do zdobycia. Dolina Pięciu Stawow jest boska, bylam dwa razy. Ciesze sie że Jesteś i piszesz. Sciskam mocno.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki Kasiu :-)) Wiesz, apetyt rośnie w miarę jedzenia... dlatego stopniowo zdobywaliśmy nasze górskie doświadczenia. Gdy czas pokazał, że kondycji wystarcza oraz dobrze czujemy się w skalnym terenie, zaczęliśmy realizować coraz trudniejsze wyzwania.
UsuńTobie Kochana życzę, byś szczęśliwie zdobywała swoje beskidzkie cele :-))
Dołączam gorące pozdrowienia!
Anita, you have traveled a lot in the Tatras and you can tell us a lot of stories and show a lot of photos. I love reading your blog! Wonderful shots of beautiful nature, water reflections, colorful lakes and mountains. Of course, there were difficulties, but you won them all.
OdpowiedzUsuńDear Nadezda!
UsuńMountain hiking is my great passion! The Tatra Mountains, both on the Polish and Slovak side, create so many opportunities for long hikes along the trails surrounded by stunning, wild nature. We can admire beautiful valleys with ponds and shelters for tourists, climb mountain passes or other Tatra peaks! Yes, it requires a lot of effort, but it brings great satisfaction and we are rewarded with these mountain landscapes.
Thank you very much for your kind words :-))
Best regards!
OMG
OdpowiedzUsuńKtóryś raz oglądam Twoje zdjęcia i moich zachwytów nie ma końca: przepiękne tatrzańskie krajobrazy i oczywiście Wasza sprawność fizyczna jest godna podziwu. Uwielbiam Twoje posty i oczywiście zdjęcia, Droga Anitko!
Niestety, o takich wędrówkach po górach mogę obecnie jedynie pomarzyć. Kilka lat temu, zimą na wyciągu w Zakopanem złamałam nogę. Szpital, gips, rehabilitacja i koniec marzeń, ale nie spoczęłam na laurach. Mam wielką ciekawość poznawania nowych miejsc, a do tego duży optymizm.
Ściskam Cię bardzo mocno i serdecznie pozdrawiam:)
Droga Łucjo!
UsuńKażda nasza górska wyprawa to wspaniała przygoda a krajobrazy, które możemy podziwiać to uczta dla duszy! Dopóki zdrówko pozwala, wędrujemy więc pełni wrażeń po polskich i słowackich szlakach! Dlatego doskonale rozumiem Twoją ciekawość i pragnienie poznawania nowych miejsc :-)) Jestem pełna podziwu, że po złamaniu nogi nie poddałaś się, tylko zawalczyłaś o to, co sprawia Ci tyle radości. Poza cechującym Cię optymizmem, jesteś wspaniałą Kobietą, a Twój blog nieustanną inspiracją dla czytelników!
Ślę gorące pozdrowienia ;-))
Podziwiam siłę, wytrwałość i odwagę ale te zapierające dech w piersiach widoki są warte każdego trudu. Jest po prostu przepięknie <3
OdpowiedzUsuńWitam ciepło :-))
UsuńDziękuję za odwiedziny, przemiły komentarz i podpisuję się pod słowami,
że te górskie krajobrazy warte są każdego trudu!
Serdecznie pozdrawiam :-))