TATRY – pełna wrażeń wyprawa na Kościelec.

Wracam dziś w ukochane Tatry Wysokie do jednej z niezapomnianych wypraw
na popularny szczyt położony w Dolinie Gąsienicowej w wybitnie wysokogórskim
otoczeniu. Kościelec (2155 m. n.p.m.) znajduje się w bocznej Grani Kościelców,
która od Zawratowej Turni odbiega w północnym kierunku,
dzieląc Dolinę Gąsienicową na Czarną i Zieloną.

Wędrówkę rozpoczęliśmy z Kuźnic a następnie ulubionym
szlakiem przez Boczań dotarliśmy do Hali Gąsienicowej. 



Monumentalna sylwetka Kościelca w kształcie stromej
piramidy to charakterystyczny element okolicznego krajobrazu.

Hala Gąsienicowa stanowi jeden z najważniejszych punktów
turystycznych w Tatrach. Stąd bowiem poprowadzona jest
gęsta sieć szlaków na okoliczne szczyty i przełęcze.

My wybieramy szlak prowadzący do Czarnego Stawu Gąsienicowego –
największego jeziora w Dolinie Gąsienicowej. Po półgodzinnym spacerze
początkowo wśród kosówek wygodnym kamiennym chodnikiem, docieramy
nad brzeg tego wyjątkowo malowniczego jeziora polodowcowego. W jego tafli
odbija się grzbiet Żółtej Turni, masyw Orlej Perci i nasz dzisiejszy cel… piramida
Kościelca, którego wierzchołek wznosi się 533 m. ponad powierzchnię stawu.


Znad Czarnego Stawu Gąsienicowego znak wskazuje kolejny etap naszej wędrówki.

Wspinamy się zboczem Małego Kościelca.
Wygodny, kamienny chodnik staje się coraz bardziej stromy... 


dlatego łapiąc lekką zadyszkę, robię przerwę na fotografowanie urokliwej
panoramy Czarnej Doliny Gąsienicowej z Żółtą Turnią i Czarnym Stawem w oddali.

Szlak układa się w liczne zakosy, a mozolną wspinaczkę rekompensują nam
wspaniałe widoki na odległą grań Orlej Perci, w tym: Granaty i Kozi Wierch.

Osiągamy grań Małego Kościelca i schodzimy na krótkie obniżenie do Przełęczy Karb.
Oddziela ona Mały Kościelec od Kościelca ukazując niesamowitą perspektywę na jego
piramidalną sylwetkę. Przełęcz jest ostatnim przystankiem przed rozpoczęciem
wspinaczki na najtrudniejszy odcinek szlaku prowadzący na szczyt Kościelca.


Ten tatrzański szczyt swą nazwę zawdzięcza podobieństwu
 do wieży kościoła… zatem wybitna to katedra - godna Stwórcy!

Strzelisty i wyniosły dumnie pnie się w niebo.
Pociągający oraz bezwzględny… bo nie wybaczy żadnego błędu.
Dlatego warto zdobywać go latem przy stabilnej pogodzie, gdyż nie spotkamy
tam zalegającego śniegu i nie poślizgniemy się na mokrych, gładkich skałach.

To jedyny w Polskich Tatrach szlak, przy którym napotkałam poniższy znak:

Zapewniam Was, że to ostrzeżenie nie jest na wyrost!
Być może przemówi do wyobraźni osób, które trafiają w Tatry Wysokie
z przypadku lub ignorantów, którzy nawet nie zadadzą sobie trudu, by
przed wyprawą prześledzić w internecie trudności, z jakimi przyjdzie
im zmierzyć się na szlaku. Być może jestem wielce naiwna…

Warto dodać, że wspinając się na Kościelec, nie skorzystamy po
drodze z żadnych sztucznych ułatwień - nie ma tu ani grama
tatrzańskiej biżuterii !!! Dlatego na zdobywanie szczytu
powinny decydować się osoby niewrażliwe
na ekspozycję i mające obycie z górami.

Szlak prowadzi eksponowanym terenem. Pokonuje
skalne głazy, żebra, kominki oraz kilkumetrową rynnę…


Znakowana trasa przecięta paroma progami, pnie się zakosami w górę.

Dalsza część szlaku trawersuje pochyłe płyty skalne.

Kilkumetrowy, stromy, podcięty próg tuż pod wierzchołkiem,
wymaga zaangażowania wszystkich kończyn i nieco kombinacji
(dla takich jak ja – o niskim wzroście), by „wciągnąć się” na szczyt.


To „szczytowanie” było najbardziej emocjonującym etapem wyprawy,
bo po raz pierwszy w mojej dotychczasowej przygodzie z górami, poczucie
szczęścia ze zdobycia Kościelca zaprzątały myśli, jak ja do licha stamtąd zejdę…

Zbudowany z granitowych głazów wierzchołek
Kościelca pozwala rozsiąść się na skałach...

i podziwiać wspaniałą panoramę grani Orlej Perci…

Świnicę…

oraz Tatry Zachodnie z Kasprowym Wierchem na czele i Giewontem w tle.

Kościelec to jedyny szczyt, z którego widać
wszystkie stawy Czarnej i Zielonej Doliny Gąsienicowej.

Stąd jak na dłoni wyłania się postrzępiona szczytowa grań łącząca
 Kościelec z Zadnim Kościelcem. Wiodą tam ważne dla rozwoju polskiego
taternictwa drogi od łatwych do skrajnie trudnych, na których 
większość taterników pobierała nauki, tam też niektórzy
tragicznie zakończyli swoją wspinaczkową karierę.

Zejście z wierzchołka Kościelca (mimo obaw), przebiegło bezpiecznie,
ponieważ małżonek asekurował mnie oraz pomógł opuścić się po skałach.
Droga powrotna do Przełęczy Karb, prowadzi tak samo, jak szlak wejściowy.

Tymczasem od Przełęczy Karb możemy wybrać szlak
powrotny przez Czarną Dolinę Gąsienicową (tak, jak przyszliśmy)
lub chcąc uatrakcyjnić wędrówkę - zrobić małą pętlę i zejść na stronę
Zielonej Doliny Gąsienicowej (wariant, na który się zdecydowaliśmy).
Ale fotorelację z tego urzekającego pięknem miejsca, zamieszczę
innym razem, ponieważ ta malownicza dolina stanowić może cel
sam w sobie dla osób, które nie mają w planach zdobywać
po drodze tak wymagającego szczytu, jak Kościelec.

Według https://mapa-turystyczna.pl/route/ik02 pokonaliśmy dystans 16,6 km.
Czas, jaki wskazuje mapa to 7:50 h. Przemierzony szlak miał swój początek i koniec
w Kuźnicach. Prowadził nas przez Boczań do Przełęczy między Kopami w stronę
Czarnej Doliny Gąsienicowej do Przełęczy Karb i na sam szczyt Kościelca.
Tą samą drogą powrotną zeszliśmy ponownie do przełęczy a stamtąd
kontynuowaliśmy wędrówkę przez Zieloną Dolinę Gąsienicową
do Hali Gąsienicowej i schroniska Murowaniec.

W tytule posta wspomniałam o wyprawie pełnej wrażeń,
dlatego chcę rozwinąć ten wątek. Zdobycie wierzchołka Kościelca
to tylko część szeregu emocji, jakich doświadczyłam w trakcie tej wyprawy.
O wrażeniach wynikających z obcowania z dziewiczą przyrodą i przepięknymi
górskimi pejzażami chyba nie muszę się rozpisywać (wierzę, że wystarczą zdjęcia).
Niezapomnianych wrażeń dostarczyły mi spotkania na szlaku z innymi pasjonatami gór.

Pamięć o tych radosnych, ciekawych ludzi i świata, młodych osobach pozostanie ze mną
na zawsze – jak wzajemnie się wspieraliśmy, jak dodawaliśmy sobie otuchy, jak przyjaźnie
towarzyszyliśmy sobie na kolejnych etapach wspinaczki oraz o tym jak podczas zejścia
napotkanemu po drodze Tomkowi mięśnie odmawiały posłuszeństwa i wspomogłam
Go litorsalem…  a przecież nie znałam wcześniej tych osób. Spontaniczne spotkania
z innymi wędrowcami, pełne uśmiechów, życzliwości, opowiedzianych historii
to wartość dodana do szczęścia, jakie czerpię z górskich wędrówek. 


Ze szczególną dedykacją dla pasjonatów gór ;-))
Anita 

Komentarze

  1. Anitko, bardzo się cieszę że dzięki Twojej świetnej opowieści mogą wraz z Tobą być na kolejnej tatrzańskiej wyprawie i podziwiać na Twoich zdjęciach majestat i piękno gór i fantastyczne widoki. Gratuluję Wam zdobycia tego wymagającego szczytu i cieszę się że towarzyszyły Wam pozytywne emocje wynikające ze spotkań z innymi pasjonatami gór, że mogliście się wspierać i pomagać sobie. Moc serdeczności dla Ciebie i udanego weekendowego odpoczynku :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło Lusi :-)) Ta wyprawa faktycznie miała wyjątkowo silny pierwiastek ludzki...
      Ponadto dopisała nam wspaniała pogoda, dlatego mogliśmy w pełni czerpać z piękna przyrody i majestatu gór!
      Dziękuję Ci za serdeczne odwiedziny i ślę moc pozdrowień!

      Usuń
  2. W Tatrach nie byłam już wieki, pochłaniam więc krajobrazy na Twoich zdjęciach pełna zachwytu bo kocham góry. Będąc w górach głębiej oddycham (ważne dla astmatyka), czuję się szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to wielka przyjemność, iż mogę dzielić się tutaj, na kartach bloga rodzimym pięknem tatrzańskich krajobrazów. Ponadto bardzo bliskie są mi Twoje odczucia Ismar, ponieważ w otoczeniu górskich pejzaży również oddycham głębiej i czuję pełnię szczęścia :-))
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Sama już nie chodzę w góry, dlatego podziwiam Twoją kondycję. Twoja znajomość Tatr jest imponująca, zdjęcia piękne i tak realne, jakbym tam była.
    Anitko, indolencja ludzi w każdej sytuacji, a zwłaszcza górskiej wędrówki jest nieprzewidywalna.
    Serdecznosci moc przesyłam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Celu!
      Dopóki zdrówko pozwoli, korzystam (na miarę swych możliwości) i czerpię mnóstwo radości z górskich wędrówek. Tatry, niezależnie czy po polskiej a po słowackiej w szczególności, mają bardzo gęstą sieć szlaków o różnym stopniu trudności...
      Byłoby cudownie, gdyby początkujący wędrowcy mogli okazać tym tatrzańskim kolosom nieco pokory... Gdyby powoli i cierpliwie budowali swoje górskie doświadczenie dla własnego bezpieczeństwa i z szacunku do ciężkiej pracy ratowników górskich... ale to chyba tylko moje, pobożne życzenie ;-))
      Dziękuję Celu za miłe odwiedziny i ślę weekendowe pozdrowienia!

      Usuń
  4. Szlak bardzo wymagający, ale po zdobyciu szczytu jest niesamowita satysfakcja. Dopisała Wam pogoda, krajobrazy i zdjęcia zapierające dech. Nie można ograniczyć się do jednokrotnego obejrzenia, więc oglądam już trzeci raz. Podziwiam determinację i zazdroszczę kondycji. Fajnie, że są jeszcze ludzie, którym się chce. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa i cieszę się ogromnie, że mogę sławić tu piękno tatrzańskiej krainy. Pogoda jest absolutnie kluczowa do tego, abyśmy razem z mężem wyruszyli na górską wędrówkę, a determinacji do kolejnych wypraw mi nie zabraknie, bo kocham góry, naturę i fotografowanie a wszystkie te pasje mogę połączyć i zrealizować przemierzając
      tatrzańskie szlaki :-))
      Przesyłam pozdrowienia i życzenia udanego weekendu!

      Usuń
  5. Kochana Anitko! Tylko dzięki Twojej wspaniałej relacji mogłam "przejść" tak trudny szlak. Ja nie zdecydowałabym się, bo należę do tych wrażliwych i lękliwych w takich warunkach. Light-owe szlaki-tak!
    Jednak piękno, które widzieliście, warte jest wszelkich trudów, więc mieliście przepiękną za nie zapłatę. Zdjęcia tak cudowne, że aż dech zapiera.
    Jesteście wielcy! Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polu, tym większa to radość, że mogłam zabrać Cię na tę wysokogórską wyprawę ;-))
      Przedreptałam już tyle szlaków, wdrapałam się na kilkanaście szczytów i wciąż zdumiewa mnie cud natury widziany z góry! Te oszałamiające pejzaże i rozległe panoramy, czasem w słońcu, czasem w chmurach budzą mój nieustanny zachwyt. I do tego piękna tak mnie ciągnie...
      Dziękuję Ci za garść serdeczności!
      Posyłam uściski i pozdrowienia :-))

      Usuń
  6. Jako pasjonatka gór, która o tej uśpionej miłości przypomniała sobie na sierpniowym urlopie, bardzo dziękuję za dedykację.
    Uwielbiam Twoje tatrzańskie wpisy bo właśnie nimi motywowałaś mnie do tego, żeby po przerwie ruszyć na szlak. I teraz też już zaczynam kombinować żeby wiosną wrócić w Tatry.
    Robiłam dzisiaj porządek w szafie z butami i te moje tatrzańskie gładziłam z tęsknotą i czułością :).
    Pięknej niedzieli. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Droga, z Tatrami tak już jest! Te góry po prostu uzależniają, bo nie sposób pozostać
      obojętnym na tamtejsze krajobrazy. Do wyboru jest tak wiele szlaków o różnym stopniu
      trudności, że każdy może wybrać bezpieczny dla siebie sposób na aktywność.
      Życzę Ci więc powrotu w Tatry na wiosnę... ja poczekam na lato ;-))
      Gorąco pozdrawiam!

      Usuń
  7. Cudowna opowieść i piękne zdjęcia. Aż by się chciało samemu powspinać :)
    Tyle się zbierałam, żeby coś napisać pod poprzednimi postami, ale zawsze coś... A szczególnie bliski mi był post o Bolestraszycach, bo to rodzinne strony mojego Taty. Tata urodził się i mieszkał w Wyszatycach - 5 km dalej <3 Dlatego z wielkim rozczuleniem czytałam o tym pięknym miejscu. Mam wielką ochotę wybrać się w tamte strony w czasie wakacji. Bo niedaleko - 24 km dalej jest Stanisławczyk - rodzinna wieś mojej Mamy :) I Ona bardzo chce tam pojechać, a jak chętnie będę Jej towarzyszyć.
    Ściskam Cię mocno Anitko i dziękuję za sentymentalną podróż <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu Droga!
      Tyle różnorodnego piękna skrywają nasze rodzime zakątki... Dlatego cieszę się, że mogłam zabrać Cię na tatrzańską wspinaczkę, a wcześniej w sentymentalną podróż do Bolestraszyc.
      Dziękuję, że podzieliłaś się swoimi osobistymi wątkami, bo niezwykłe jest to, jak silne są Wasze rodzinne więzi z powiatem przemyskim. Z całego serca życzę więc, aby udało Ci się zrealizować przyszłe, wakacyjne plany wyjazdu w te okolice ;-))
      Przesyłam uściski, gorące pozdrowienia i życzę Madziu samych dobrych dni na kolejny listopadowy tydzień!

      Usuń
  8. Pięknie są te gory a ja jeszcze w nich nie byłam... Może kiedyś sie doczekam i sama stanę w tych pięknych miejscach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Aniu! Jak miło Cię tutaj gościć :-))
      Tęskno człowiekowi do tego, co tak dalekie... dlatego Twój blog i absolutnie fenomenalne zdjęcia, są dla mnie profesjonalnym przewodnikiem po Norwegii, która jest w czołówce moich podróżniczych marzeń!
      Tymczasem wracając do tematu gór, mam to szczęście, że z Podkarpacia, gdzie mieszkam w Tatry jest dość blisko ;-))
      Życzę więc, aby udało Ci się dotrzeć do tatrzańskiej krainy, osobiście nacieszyć oczy tymi górskimi pejzażami i przywieźć stamtąd cudowne wspomnienia!
      Gorąco pozdrawiam!

      Usuń
  9. Wspaniała wyprawa, pięknie opisana.Masz do tego talent.Bardzo ciekawie się czytało o kolejnych punktach tej wyprawy. Brawo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;-)) Każda z tatrzańskich wypraw to dla mnie nowa, odrębna opowieść,
      przeżywana bardzo indywidualnie i obfitująca w cudowne emocje :-))
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  10. Witam serdecznie ♡
    Pięknie opisana, cudowna wyprawa. Bardzo inspirujący wpis pełen emocji! Pamiętam jak dawniej nie chciałam nawet słyszeć o górach, ale gdy pierwszy raz weszłam na śnieżkę pokochałam to i od tej pory chętnie zdobywam nowe szczyty :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ayuna, cieszę się, że złapałaś górskiego bakcyla ;-)) Dzięki temu doskonale rozumiesz radość płynącą ze zdobywania szczytów (również własnych możliwości) i emocje, które wówczas człowiekowi towarzyszą!
      Dziękuję Ci za tak ciepłe słowa, odwiedziny i komentarz - dzięki temu już byłam u Ciebie w odwiedzinach i dowiedziałam się o wspaniałej akcji, której Jesteś autorką!
      Serdeczności zasyłam :-))

      Usuń
  11. Jak zawsze przepiękna jest Twoja relacja. czytają post, oglądając zdjęcia aż łezka mi się w oku zakręciła. Odżyły moje wspomnienia. Kilka lat temu szłam Twoją trasą. Po złamaniu nogi na nartach teraz mogę tylko pomarzyć o wspinaczkach, wędrówce po górach. W Alpach, Pirenejach zawsze korzystam z kolejek linowych i jedynie w ten sposób mogę cieszyć się pięknymi krajobrazami.
    Bardzo serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Łucjo!
      Z całego serca pragnę, aby moje opowieści i wspomnienia budziły pozytywne emocje Czytelników. Nie chciałabym, by zasmucały... Jest mi bardzo przykro, że doznana kontuzja wykluczyła Cię z niektórych życiowych aktywności. Jednak jakąś otuchą są właśnie kolejki linowe dostępne w wielu pasmach górskich. Dają one wszystkim równe szanse w dotarciu do trudno dostępnych szczytów i możliwość obcowania ze wspaniałą dziką przyrodą i oszałamiającymi pejzażami natury!
      Pragnę dodać, że Jesteś dla mnie niezwykle inspirującą Osobą, która odkrywa na kartach swojego bloga wspaniałe podróżnicze destynacje!
      Ślę uściski, pozdrowienia i życzę zdrówka :-))

      Usuń
  12. Uwielbiam Tatry! Wspaniałe widoki :) Aż zatęskniłam za polskimi górami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Agnieszko!
      Tatry wraz z każdym rokiem przyciągają jak magnes kolejne rzesze turystów.
      Wcale się temu nie dziwię, bo kto raz tam trafi, bardzo chętnie wraca!
      Dziękuję Ci za odwiedziny i pozostawiony komentarz :-))
      Najserdeczniej pozdrawiam!

      Usuń
  13. Na Kościelcu byłem dwa razy, ale nie mam zdjęć. Pierwszy aparat cyfrowy kupiłem w 2004 r. Wcześniej rzadko robiłem trochę zdjęć prymitywnymi automatycznymi aparatami, ale ich jakoś była okropna i długo nie mogłem przekonać się do fotografii. Twoja relacja odświeżyła moje wspomnienia z tej trasy trudnej dla osoby cierpiącej na lęk wysokości. W pełni podzielam Twoje lęki podczas wspinaczki - za każdym razem przy wchodzeniu na strome szczyty walczyłem z myślą… a jak ja stąd zejdę? Ale parłem do góry! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, doskonale pamiętam realia tamtych czasów. Przed wielu, wielu laty odwiedziłam w kraju sporo ciekawych miejsc i choć zdjęcia na pamiątkę pozostały, to tylko w albumach - wywołane z kliszy ;-)) Fotografia cyfrowa otworzyła nieskończone możliwości...
      Wracając jednak do Kościelca, to wdrapanie się na jego wierzchołek było dla mnie najtrudniejszym górskim wyzwaniem. Podczas zejścia mąż mnie asekurował, dlatego bezpiecznie opuściłam szczyt, ale tamtych emocji nie zapomnę chyba nigdy ;-))
      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Życzenia nadziei, wiary i miłości w epidemii bezsilności…

Zrozum swoje choroby…

Zapachniało, zajaśniało… wiosna, ach to ty!

Nadchodzi czas Wielkanocy…

Arboretum Wojsławice – raj dla miłośników ogrodów…

Dynie Baby Boo z mojego warzywnika…

Życzenia i refleksje na Wielkanoc

Kanon kobiecego piękna – każda epoka ma swój własny…

TATRY – Z Kasprowego na Giewont zimą

NEAPOL - pod radosnym słońcem południa.